- Przez ostatnie trzy dni byłem mocno zmotywowany, bo znajdowałem się 140 kilometrów od Lourdes – mówi Jacek Zapotoczny, który biegnie do Fatimy. – Jestem z siebie dumny. To, czego dokonałem w ostatnich dniach było największym wysiłkiem od mojego startu. Pokonałem 136 kilometrów i przelałem litry potu. To potężny wysiłek. Na samą myśl łza kręci mi się w oku. Jestem taki szczęśliwy! Tu jest cudownie! Teraz spędzę czas w modlitwie. Mam zanotowane intencje ludzi, to moja misja! Niestety Jacek od paru dni narzeka na ból kręgosłupa. W Lourdes będzie do czwartku. Wtedy planuje wyruszyć w dalszą podróż. Głównym celem wciąż pozostaje Fatima. - Wystartuję dopiero późnym popołudniem w kierunku Zatoki Biskajskiej, wzdłuż Pirenejów – dodaje. - We Francji mam do pokonania jeszcze 80 kilometrów. To byłby potworny wysiłek, gdybym bezpośrednio stąd ruszył przez Pireneje. Poza tym boję się spotkania z wilkami oraz tego, że opuszczą mnie siły i nie dotrę na nocleg do najbliższej wioski.
(AnKa)
Napisz komentarz
Komentarze