Siostra podejrzewa najgorsze... Jednej z mieszkanek Witostowic Zenon się przyśnił. Spotyka go przy drodze. - To pan jest!? A ja słyszałam, że pan wyjechał... - Nie wyjechałem, jestem u was - odpowiedział Zenon ze snu. I choć niemal od dwóch lat nikt go nie widział, Zenon faktycznie wciąż jest w Witostowicach. Mówią o nim, myślą o nim, pytają o niego dziennikarze. - Żyłam z człowiekiem cztery lata, a okazało się, że ja go nie znałam - mówi Urszula, jego wieloletnia partnerka, matka ich wspólnego dziecka - obecnie pięcioletniego Kacperka. I żali się, że nie ma spokoju, bo od dwóch lat wszyscy tylko pytają o Zenona. - Prokuratura słucha tylko tamtej rodziny z Oławy, nikogo innego - żali się. - Mówiłam, żeby szukali po tamtej stronie albo po jakiejś innej. Bo on był ponoć milicjantem, może miał jakieś zatargi. Ale nie, szukanie było tylko z tej strony i od razu to powiedzenie, że on nie żyje. A tego nikt nie wie... Gdy pytam, czy w takim razie dla świętego spokoju zgodzi się na badanie wykrywaczem kłamstw, natychmiast odmawia. Dlaczego? Bo jest chora i jej nie wolno, a jeśli trzeba, to przyniesie zaświadczenie od lekarza. - Wszyscy odmówili jak jeden mąż - mówi siostra Zenona Kozłowskiego, oławianka Grażyna Kiełbasa. - Już następnego dnia po złożeniu wniosku o takie badanie. Był, ale go nie ma Ślad po nim zaginął dokładnie osiem minut po północy z 19 na 20 lipca 2014, kiedy ostatni raz do sieci logowała się jego komórka. Grażyna dowiedziała się o tym dopiero w październiku... Jak ta historia się potoczyła?
Czytaj ten artykuł w całości. O sprawie piszemy w najnowszym wydaniu "Powiatowej". Już w sprzedaży. Gazetę możesz czytać również na komputerze lub tablecie. Dostępne jest e-wydanie: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2016-03-03
Tekst i fot. Jerzy Kamiński jkaminski@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze