Dla kogoś, kto dla jakichś zysków ośmiela się sięgać do trumny, nie ma usprawiedliwienia. Nie ma znaczenia, czy chciał sponiewierać być może znienawidzone przez siebie zwłoki, czy liczył na kradzież złotej obrączki, czy była to "tylko" głupota i efekt młodzieńczej zabawy.
Owszem, zawsze mówiło się o znajdowanych w okolicy pałacu cennych przedmiotach. Takie legendy krążyły wśród miejscowych. To wszystko jednak miało być tuż po wojnie. Opisywaliśmy kiedyś opowieści o tym, jak dawno temu mieszkaniec zobaczył w nocy pod mauzoleum auto na niemieckich numerach rejestracyjnych, a jacyś ludzie wyciągali coś spod płyty nagrobnej. Inni opowiadali o tajemniczej skrzynce, wyciągniętej z dna pałacowej studni. Jeszcze inna historia była o Niemcach, wykopujących spod kamienia słoiki z kosztownościami. Kto? Kiedy? Takich szczegółów nie było, nie ma, więc większość z tych historii dziś trzeba między bajki włożyć. A już na pewno nie karmić nimi tych, którzy dla łatwej zdobyczy są gotowi niszczyć groby.
Wandalu, obawiam się, że czytanie ze zrozumieniem może ci sprawiać kłopot, więc na wszelki wypadek piszę dużymi literami: TAM NIC NIE MA! Oprócz pamięci, którą jesteśmy winni wszystkim, żyjącym tu przed nami.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze