Dziś przed wrocławskim sądem, gdzie toczy się głośna "sprawa miłoszycka", Krzysztof K. kolejny raz mierzy się ze swoimi zeznaniami z 1997 roku. Opowiadał wtedy, jak wyprowadził Małgosię z dyskoteki, a potem razem z Irkiem poszli w kierunku jakiejś posesji. Irek miał odbyć stosunek z Gosią. - Wtedy ja położyłem się na niej, odbyłem stosunek, ale niepełny - mówił wtedy Krzysztof K., by za chwilę dodać: "ja to wszystko sobie wymyśliłem. Nie mam z tą sprawą nic wspólnego." Podczas kolejnych zeznań nie bardzo potrafił wytłumaczyć, dlaczego wtedy się przyznał. Mówił tylko, że był pod presją przesłuchującego policjanta. - Za każdym razem, gdy ten policjant przesłuchiwał, to była masakra - mówił świadek.
Dziś Krzysztof K. przekonywał: -Przysięgam na moją mamę, na Boga, że nie mam nic wspólnego z ta sprawa...
(CK)
Tak było na poprzednich rozprawach:
Napisz komentarz
Komentarze