- Nie było ich wtedy. Znaki widzieli nad altanką. Promienie takie…
- Ludzie widzieli?
- Tak. Po prostu przychodzą ludzie i mówią, że widzieli. Po tym wszystkim. Ale jak jest objawienie, to nigdy nie ma w altance nikogo.
- No bo jak się drzwi otworzą, a się świeczki palą, to ta łuna zaświeca i nad altaną widać.
- Jak się dwie świeczki palą, to łuna nie pójdzie aż nad altanę.
- Czemu? Jak jest mgła, to zawsze widać. Widać to na cmentarzach, jak się świeczki palą, to jest łuna.
- Ale wtenczas, jak jest takie objawienie, to nawet mogą się świeczki nie palić. Bo nie zdążę po prostu. Jest wiele razy tak, że świeczek nie świecę. (…)
- A może panu ktoś kazał, żeby pan postawił krzyż i praktykował, żeby tam wybudowali kaplicę?
- Nie, to nie tak. Polecenie dała mi Matka Boża i ja to wykonywał, ale tak, żeby mnie ktoś narzucał, to nie. To ja nigdy bym się nie zgodził.
- Ile pan ma tych uzdrowień?
- 1660.
- Na jakie choroby?
- Tak jak mówiłem, na wszystkie choroby. Na kręgosłup, na wrzody, na raka, na egzemę. Na choroby padaczkowe, na lęki. Jedna z dzieckiem pięć lat do lekarza jeździła i dziecko normalnie, jak przyszło do altanki, to ja się sam nastraszyłem, bo nie wiedziałem, co jest. Po prostu uszy musiałem zatkać. Po drugim razie wyszła - koniec. Dziecko zdrowe, chodzi, nic nie ma. Ja sam mam matkę, ma 77 lat, też ma żylaki, to normalne. 10-15 lat ta kobita się leczyła na te rany. I lekarz mówił, co ja poradzę, to już tak będzie. Przyszła raz, tylko jej taka skórka zarosła i ani znaku nie ma.
Napisz komentarz
Komentarze