- Nie wszyscy pacjenci z podejrzeniem koronawirusa trafiają do szpitala. Często bywa tak, że mają pobrany wymaz w domu i do czasu poznania wyniku testu, są w kwarantannie.
- To zależy od stanu pacjenta. Nie ma również przeciwwskazań, żeby pacjenci zakażeni koronawirusem leczyli się w domu, jeśli czują się dobrze. Mają bezpośredni numer do lekarzy z Koszarowej i są z nimi w stałym kontakcie. Liczba miejsc w szpitalach niestety jest ograniczona, więc nawet gdybyśmy chcieli wszystkich hospitalizować, nie byłoby to możliwe. Mój stan nie był zbyt dobry, więc musiałam trafić do szpitala.
- Bała się pani?
- Strach był ogromny! Nie jestem panikarą, pracuję w ochronie zdrowia, ale chyba nie spodziewałam się, że sytuacja jest aż tak poważna. Najbardziej uderzył mnie ten kontrast, zderzenie dwóch światów. Z jednej strony spacerują sobie ludzie, a z drugiej rozgrywają się straszne sceny. Do tej pory bardzo to przeżywam i nie dziwię się, że wielu z nas po prostu sobie z tym wszystkim nie radzi.
- Co pani tam zobaczyła?
Cały wywiad możesz przeczytać również w formie E-WYDANIA
Napisz komentarz
Komentarze