- Moje życie zostało wycenione na 250 tys. złotych - mówi. - Tyle kosztuje terapia jonami węgla w Austrii, jedyna szansa na uratowanie mojego życia. Mam dwa tygodnie na uzbieranie całej kwoty. Pochodzę z Oławy, na co dzień mieszkam z mężem i dwójka dzieci w Janikowie. Jeszcze kilka dni temu nic wskazywało na to, że będę musiała rozpocząć walkę o swoje życie. Zaczęło się niewinnie, bólem zęba. Później poszło lawinowo, angina, białe naloty na podniebieniu, otwarta rana. Na diagnozę czekałam dwa miesiące. Nowotwór złośliwy podniebienia miękkiego i twardego. Jest tak mało prawdopodobny jak wygrana w totolotka. Proszę pomóż mi uzbierać tą kwotę i dać szansę na to, żebym mogła widzieć jak dorastają moje dzieci.
15 listopada ma wyznaczony termin konsultacji i wtedy musi wpłacić połowę kwoty, po 2 tygodniach resztę.
- Wycinek pobierano trzykrotnie, po każdym 3 tygodnie niepewności - relacjonuje na zrzutka.pl. - Po ostatni wynik jechałam ze spokojem, zmęczona szukaniem przyczyny. Płakała tylko moja mama, ja miałam w sobie dziwny spokój. Najważniejsze, że wiem, co mi jest, teraz będzie tylko lepiej. Nie było. Skierowano mnie do Gliwic. Kiedy mówiono mi, że muszą wyciąć pół szczęki, zatokę, podniebienie, zrobić rekonstrukcję, przeklinałam los. Ponoć ten rodzaj nowotworu to jak wygrana w totolotka, na jego temat nie ma nawet statystyk. Nie wiedziałam, że może być gorzej. Tydzień później kwalifikacja do operacji, niestety nie wyznaczono mi terminu. Nowotwór jest zbyt duży i zbyt rozległy. Zbyt duże ryzyko. Kolejne czekanie i szukanie możliwego leczenia. Na jednej z grup siostra dowiedziała się o leczeniu jonami węgla. Niestety leczenie nie jest refundowane i możliwe tylko w kilku ośrodkach na świecie. Udało nam się skontaktować z kliniką w Wiedniu, która zakwalifikowała mnie do leczenia. Terapia może się rozpocząć się jeszcze w listopadzie, ale…
Tu możesz pomóc:
Napisz komentarz
Komentarze