To już kolejna nagroda dla pani Kazimiery w takim konkursie.
- Palmy do kościoła w Marcinkowicach robimy od 2014 - mówi. - Nie ja sama, bo to jest kilka wiosek. Nie potrafię zliczyć, ile ich osobiście zrobiłam, bo w jednym roku było nawet 6 palm, w innym 4, w tym roku tylko tę jedną. Jest dość wysoka, bo ma około 320 cm. Te palmy najpierw zdobią kościół, a potem rozbiera się, na strych i albo się kiedyś wykorzysta, albo... myszy zjedzą.
W konkursie na najpiękniejszą palmę wielkanocną pani Kazimiera brała udział już 3 razy. Kiedyś zdobyła już pierwsze miejsce. Teraz ponownie.
- Samiuteńka robiłam ją od wczoraj od rana, cały dzień - mówi. - Zrobiona jest wyłącznie z nowych elementów, bo te stare faktycznie myszy mi zjadły w tym roku. Z czego robię te swoje palmy? Znajomi i rodzina wiedzą, że mają kwiatki oddawać, więc zbieram je. Część elementów trzeba kupić, choćby sznurek, bazie są cięte, suszki z własnego ogródka.
- Ja też często kupuję żonie kwiaty, na okazję, ale czasem i bez okazji - dorzuca Wiesław Szczupak, mąż pani Kazimiery. - A ona potem z tego robi palmę cały dzień, od rana do wieczora. Teraz nawet Kazimiera nie bardzo już chciała robić, ale ją namówiłem, więc taki jest mój skromny udział w tej nagrodzie. I dobrze, że się zgłosiła, bo na pewno ma talent, chce być oceniana, ale to skromność mówi, żeby się nie zgłaszać. W ten dzień, kiedy żona robi palmy, to ja się zajmuję wszystkim w domu.
Napisz komentarz
Komentarze