- Nikt nikogo za nogę nie trzymał, to przekłamania medialne - mówi nam dziś Krzysztof Gielsa, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Oławie. - Noga kobiety utkwiła pod betonową płytą, dlatego podjęto decyzję o odsączeniu wody ze studni. Wtedy też okazało się, że pod płytą jest jeszcze jedna osoba, mężczyzna. Wyciągnięto go po podniesieniu płyty.
O tym, że w studni jest uwięziona kobieta, poinformował sąsiad, dzwoniąc na nr 112. To była noc z niedzieli na poniedziałek.
- Przybiegł do mnie brat tego, który teraz nie żyje, i krzyczy, żebym dzwonił na policję, bo w studni jest kobieta - opowiada starszy mężczyzna. - Było 20 minut przed drugą w nocy. Zrobiłem to, o co prosił, ubrałem się i poszedłem tam. Wtedy przyjechała policja. Zobaczyliśmy, że w studni stoi kobieta, do pasa w wodzie, i krzyczy, żeby jej pomóc, bo sama nie może wyjść. Mam drabinę i chciałem to zrobić, ale przyjechali strażacy i oni się tym zajęli. Nie wiem, jak oni wpadli do tej studni i dlaczego.
Sugeruje, że prawdopodobnie oboje byli pod wpływem alkoholu, bo "to takie towarzystwo" i często odbywały się tam libacje. 53-letnia kobieta nie jest spokrewniona ze zmarłym 64-letnim mężczyzną. Mieszka w pobliżu. Nie wiadomo jak dokładnie doszło do tragedii, ale jak sugeruje jedna z osób z nią spokrewnionych, prawdopodobnie był to nieszczęśliwy wypadek.
Dzień po tragedii studnia byłą zakryta drewnianymi paletami. Wcześniej prawdopodobnie zakryta była betonową płytą - w nie najlepszym stanie. Para na niej stanęła albo usiadła i... doszło do tragedii.
Więcej w najbliższym wydanie "Gazety Powiatowej"
Napisz komentarz
Komentarze