Nowiutkie auto, jeszcze na gwarancji, z ubezpieczeniem autocasco, czyli można jeździć spokojnie, praktycznie bez większych zmartwień. Okazuje się jednak, że jeśli podczas jazdy wiatr wyrwie ci maskę, uszkadzając pojazd, ubezpieczyciel umywa ręce
W tym dniu solidnie wiało, a oni jechali z Wrocławia do Oławy autostradą, czyli raczej szybko. Nie zauważyli niczego podejrzanego, zresztą auto nowiutkie, więc... Węzeł w Brzezimierzu, potem Pełczyce. Tu już wolniej. Jak potem napisali w zgłoszeniu szkody, mniej więcej 70 km na godzinę. Nagle, tuż przed górką w Gaju Oławskim, gdy z naprzeciwka jechała wielka ciężarówka, podmuch wiatru wyrwał maskę ich auta. Uderzyła w przednią szybę. - Mąż był przekonany, że ten huk to było uderzenie w ciężarówkę - opowiada Ewa Januszkiewicz, właścicielka oławskiej szkoły językowej. - Ale nie, to maska rozbiła nam szybę i zniszczyła dach. Na szczęście samochody jadące z przodu i tyłu zdążyły wyhamować i nasze auto nie wpadło do rowu, choć było groźnie, a na tylnym siedzeniu mieliśmy dziecko.
Gdy ochłonęli, zajęli się zniszczonym samochodem, który dwa miesiące wcześniej kupili w salonie. Sprawa wydawałoby się prosta. Auto ubezpieczone, wystarczy tylko naprawić. A było co, bo to nie tylko rozbita szyba, ale i uszkodzenia dachu. Musieli zapłacić kilkanaście tysięcy złotych. Ubezpieczyciel umywa ręce...
Co dalej z tą sprawą? Czytaj artykuł w całości - w e-wydaniu gazety: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2017-11-16%3E
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze