- Czy młodemu niesztampowemu diakonowi łatwiej jest trafić do młodych ludzi? Czy po to jest prowadzenie kanału i profilu facebookowego?
- Ja tylko podprowadzam ich do Kościoła. Dla mnie największa porażka to moment, w którym ktoś w komentarzach pisze, że jakby miał takiego księdza jak ja, chodziłby do kościoła lub na religię. Tymczasem do kościoła nie chodzi się dla księdza.
- To trudne, gdy na mszy zamiast nauki, która ma pomóc zrozumieć, dodać wiary, krzepić, słyszy się połajanki, politykowanie i listę roszczeń. A w wielu parafiach tak bywa.
- Nie można też generalizować. Wielokrotnie spotykam się z takimi zarzutami, ale tak się złożyło, że nigdy nie słyszałem z ambony politycznych dywagacji i Bogu dzięki. Nasza wiara nie bazuje na subiektywizmie, na emocjach. To nie sekta czy związek quazi sekciarski. Nie opiera się na machaniu flagami, na tańcach i celebrowaniu samego siebie. Sztuką jest, by nawet przy tym nie podchodzącym nam księdzu umieć zamknąć oczy i skupić się na Bogu. Liczą się sakramenty, niezależnie od tego, kto odprawia mszę świętą. Wiem, że to trudne, sam wiele razy narzekałem, że w kościele nic się nie dzieje, że duszpasterstwo jest słabsze, ale w swojej wierze doszedłem do takiego poziomu, że zawsze potrafię się tak samo mocno skupić na modlitwie, niezależne od sytuacji czy otoczenia. To jest sztuka. Rozproszenia się pojawiają - ale nie ze względu na niesprzyjające otoczenia, ale na to co czasem mimowolnie pojawia się w głowie. Jeżeli chodzi o rozmowy - gdy mamy jakiś problem, można też indywidualnie porozmawiać o tym z księdzem.
- Rozpoznawalność, niesztampowość, codziennie setki listów listów z prośbą o rady i pomoc w rozwiązywaniu różnych spraw. Czy to nie przerasta?
- Tak, wielu z tych e-maili nie czytam, bo nie mam na to czasu, za co wszystkich serdecznie przepraszam. Nie zawsze też mogę wszystkim pomóc. Jeszcze nie jestem księdzem i nie chcę zgrywać mentora, a ludzie piszą o naprawdę różnych sprawach, które często można rozwiązać tylko w konfesjonale. Poza tym internet nie jest miejscem, gdzie powinno się rozwiązywać życiowe problemy. Można zrobić coś dobrego tylko do pewnego poziomu.
- Podczas nagrania na żywo padają jednak odpowiedzi na pytania, nawet te trudne...
- Ale nie na te najtrudniejsze i dotyczące indywidualnych tematów, które wymagają dużo czasu. Odpowiadam na pytania, które mają uniwersalną odpowiedź i rozwiązują kilka innych zagadnień.
- Po co więc prowadzić kanały na internecie?
- Żeby być z ludźmi. Internet to największa ambona na świecie. Jestem zafascynowany ojcem Adamem Szustakiem, arcybiskupem Grzegorzem Rysiem, biskupem Edwardem Dajczakiem, którzy prowadzą vlogi i mają multum różnych nagrań w internecie i w ten sposób docierają do ludzi. Skoro internet wykorzystywany jest do wielu złych rzeczy, to dlaczego nie miałoby go opanować dobro?
- Gdyby Jezus dziś chodził po świecie, nauczałby w taki sposób? - Nie wiem. Nie chcę uprawiać psychologizacji. Myślę, że Jezus dałby sobie radę bez internetu, chociaż pewnie i dziś miałby wielu wrogów. Kiedyś go krytykowali, więc i dziś by to robili.
Całą rozmowę można przeczytać w papierowym wydaniu "GP-WO", dostępnym również w wersji elektronicznej: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2017-09-28
Napisz komentarz
Komentarze