Zanim zasiedliśmy do kolacji wigilijnej, mama Emilia i czasami babcia Maria przygotowywały od rana większość potraw. Tato Edward - początkowo wraz ze mną i kolejno z dorastającymi braćmi Edmundem i po kilku latach z Emilem - przygotowywał choinkę i stół wigilijny. Każdego roku było w domu żywe drzewko świerkowe wielkości od podłogi do sufitu, które ustawialiśmy w rogu pokoju lub przy oknie i mocowaliśmy na stojaku, a u góry sznurkiem do ściany lub do ramy okna.
W domu wcześniej wraz z mamą, gdy rozpoczynałem naukę w miłoszyckiej szkole podstawowej, z kolorowych rolek papieru ciętego na paski klejąc je w kółka, tworzyliśmy łańcuszki choinkowe. Wraz z tatą wieszaliśmy je na gałązkach choinki z innymi stroikami przechowywanymi z lat ubiegłych. Bańki zwane bąbelkami były rzadkością. Zawsze szklany był szpic na czubek drzewka, a gwiazda bywała papierowa lub szklana. Wieszaliśmy na gałązkach zakupione przez tatę w kolorowych papierkach cukierki, jabłka i orzechy włoskie. Na gałązkach układaliśmy też malutkie kule z waty. Całość choinki dekorowaliśmy anielskim włosem, a na końcówki gałązek zaczepialiśmy żabki (uchwyty) na dekoracyjne świeczki. Bywało też, że do pnia drzewka wraz z jabłkami, gruszkami zamocowano dwie lub trzy pomarańcze.
Gdy choinka była już gotowa rodzice i dziadkowie pod drzewkiem układali zapakowane dla nas i dla siebie nawzajem prezenty, a my wraz z tatem zaczynaliśmy przygotowania stołu wigilijnego. Pod świąteczny obrus układaliśmy źdźbła siana. Kolejno talerze i sztućce, zawsze dodając talerz dla niespodziewanego gościa. Dla nas dzieci budziło to nadzwyczajną ciekawość oczekując tego gościa. Tato przygotowywał talerzyk z opłatkiem - posmarowany miodem i złożony podwójnie. Już przed zmierzchem przebieraliśmy się odświętnie, a na stole ustawiano talerze i półmiski z wigilijnymi postnymi potrawami. Dzień wigilijny był dniem ścisłego postu. Dorośli rano mogli zjeść jeden skromny posiłek. Dzieci traktowano łagodniej, ale zawsze były to potrawy postne. W ogóle potrawy wigilijne były bezmięsne, jedynie omaszczane tłuszczem roślinnym. Razem z bratem i z dziećmi sąsiadów na podwórzu o zmierzchu, spoglądając w niebo, wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdy. Wracając głośno informowaliśmy o możliwości rozpoczęcia kolacji. Już przy stole wigilijnym odmawialiśmy modlitwy - Ojcze Nasz i Zdrowaś Maria. Tato wszystkim uczestnikom rozdawał opłatek, a każdy z każdym częstując się opłatkiem składał sobie życzenia. My dzieci obiecywaliśmy rodzicom, że będziemy grzeczni.
Kolację zawsze rozpoczynano talerzem wigilijnego barszczu z uszkami i fasolką jasiek. Potem były gorące pierogi z ziemniakami i serem oraz z kapustą i grzybami polane sosem grzybowym. Obowiązkowo były ryby: karp smażony i w galarecie, śledzie w oleju oraz w śmietanie z cebulką, jajka w majonezie i sałatki warzywne. Kolejno na stole przybywały domowe ciasta, herbata i kawa zbożowa. Na koniec smakowaliśmy kutię popijając kompotem z suszu, z jabłek i gruszek. Przed rozpakowaniem skromnych i praktycznych upominków, wraz z tatą, biorąc część siana spod obrusa stołu, szliśmy do stajni do krowy, owiec, świnki i kur oraz do psa. Dzieląc się potrawami wierzyliśmy, że w tym dniu zwierzęta odezwą się ludzkim głosem.
W trakcie kolacji liczyliśmy liczbę spożywanych posiłków. Musiało być ich co najmniej dwanaście. Po kolacji, odpoczywając, wysłuchiwaliśmy wspomnień babci oraz rodziców o świętach Bożego Narodzenia okresu wojennego oraz śpiewaliśmy wspólnie znane nam kolędy. Bywało, że przyjmowaliśmy kolędników (starsze wiejskie dzieci) śpiewających kolędy lub przedstawiających czas narodzin Jezusa.
Upominkami pod choinkę były najczęściej robione na drutach przez mamę wełniane skarpetki, rękawiczki i czapki. Obowiązkowo również uczestniczyliśmy w pasterce w zatłoczonym kościele. Po powrocie z pasterki, już w pierwszym dniu świąt degustowaliśmy potrawy mięsne - świąteczne, będące własnymi wyrobami rodziców. Niemal wszystkie potrawy były zrobione z produktów pozyskanych z własnego ogródka i pola. Jedynie ryby kupowane były w sklepie. Były to pierwsze lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku.
Eugeniusz Engel







Napisz komentarz
Komentarze