Mimo upływu ponad 70 lat, ten pamiętnik zachował się nad podziw dobrze Grube, twarde okładki, powleczone płótnem w kolorze wina, ozdobiono wytłoczonymi ornamentami, jeszcze dziś pobłyskującymi na złoto - fantazyjne obramowanie otacza umieszczony centralnie rysunek postaci grającej na strunowym instrumencie, pod nim widnieją litery orientalnego alfabetu. Na tylnej okładce umieszczono również napis na tle kartusza. Raczej nie poznamy treści tych inskrypcji, bo pamiętnik pochodzi z Teheranu.
Pierwszych kilka kartek z różowego kartonu, główna część pamiętnika to pożółkłe kartki dobrego, satynowanego papieru, na końcu znów kilka kartek kartonowych, tyle że zielonych. - Dostałyśmy z siostrą takie pamiętniki od naszej wychowawczyni na Gwiazdkę, w Teheranie w 1942 roku - wspomina Waleria Telip, z domu Delanowska, od wielu lat mieszkająca w Oławie. * - Ojciec był policjantem, nazywał się Józef Delanowski. Ostatni raz widziałam go 17 września 1939 roku - opowiada Waleria. Mieszkali wtedy w Cucułowcach (powiat Żydaczów, województwo stanisławowskie). Józef wraz z cofającymi się oddziałami wojska przeszedł na Węgry, gdzie go internowano, ale o tym rodzina dowiedziała się wiele lat później. - Enkawudziści przyszli po nas w nocy z piątku na sobotę, 13 kwietnia 1940 roku, brat Zbyszek miał wtedy 14 lat, ja miałam 12, siostra Jagoda 11, a Lodzia 8, no i mama Helena. Zabrali nas do towarowego wagonu, okna i drzwi okratowane, dwie warstwy pryczy i dziura w podłodze. Jechaliśmy na wschód prawie trzy tygodnie.
CZYTAJ TEN ARTYKUŁ w całości - dostępny tutaj: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2016-08-04 lub w papierowym wydaniu "Powiatowej"
Grażyna Notz
Napisz komentarz
Komentarze