Świetnym przykładem jest sytuacja z ostatniej sesji. Radna Krystyna Dekret, której wtórował Krzysztof Skrzydłowski, oburzała się, że Dni Jelcza-Laskowic nie będą darmowe. Coś mnie ominęło? Po chwili jednak dodała, że chodzi o występ kabaretu Jurki, za który mieszkańcy muszą zapłacić aż... 20 zł! I choć atak był skierowany w stronę burmistrza i radnych Platformy Obywatelskiej (tudzież Koalicji 2014), rykoszetem oberwała dyrektorka Miejsko-Gminnego Centrum Kultury Dorota Miś. Bo to ona jest odpowiedzialna za to, że kabaret Jurki przyjedzie do Jelcza-Laskowic, i to ona podpisywała umowę, dzięki której bilet kosztuje 20 zł. Cena nie jest wygórowana, a świadczy o tym fakt, że za ten sam kabaret w Oławie trzeba było zapłacić więcej. Nie chodzi tu o cenę, która dla jednych może być niska, a dla innych wręcz przeciwnie. Chodzi o sam fakt doszukiwania się dziury w całym za wszelką cenę.
- W 2011 roku radni Platformy Obywatelskiej wnioskowali, by imprezy w ramach Dni Jelcza-Laskowic były darmowe - podkreślali Krystyna Dekret i Krzysztof Skrzydłowski. OK, zgadza się, tyle że Dorota Miś pięć lat temu nie zajmowała obecnego stanowiska i nie musiała o tym wiedzieć. Poza tym Dni Jelcza-Laskowic zawsze były, są i - jak myślę - będą darmowe. Rok temu nie było kabaretu, nie było problemu. Teraz jest kabaret, a wraz z nim problem. Sam nie wiem, co lepsze. Oferta czysto koncertowa, czy oferta koncertowa wzbogacona o niedrogi (biorąc pod uwagę ceny w innych miejscach) występ Jurków. Wydawało mi się, że ta druga, zwłaszcza, że fanów kabaretów nie brakuje, a na pewno znajdą się też tacy, którym nie odpowiada pop-rockowy klimat plenerowych koncertów. W kierunku radnych, którzy w 2011 roku wnioskowali o darmowe majówki, padały oskarżenia o populizm. A czym innym, jak nie populistycznym zagraniem, jest publiczne domaganie się zwrotu pieniędzy mieszkańcom, którzy kupili bilety? I to pięć dni przed imprezą.
Kamil Tysa
ktysa@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze