DZIENNIKARZE KOMENTUJĄ
Anna Leszczyńska i Mieczysław Koprowski chyba jeszcze nie nauczyli się politycznej gry zespołowej, w której własne zdanie nie jest w cenie. W cenie jest posłuszeństwo, przytakiwanie, odczytywanie intencji wodza i koalicjanta oraz działanie zgodnie z linią. Oni podobno z tą linią nie działali. Tak napisali inni członkowie koła, zatroskani o losy struktur partyjnych. Niektórzy z nich od dłuższego czasu nie uczestniczyli w zebraniach, ale są żywo zainteresowani dobrem partii. Mają prawo.
W obronie radnych, pozbawionych funkcji w kole, występują mieszkańcy miasta. To rzadko się zdarza, bo zwykle radni są postrzegani jako ci, którzy będąc u władzy, dbają o własne interesy. Dobrze bowiem być w układzie, jakikolwiek by on nie był. Mieszkańcy piszą, że Leszczyńska i Koprowski godnie reprezentują oławian, chcą poznać ich problemy, pomagają w ich rozwiązywaniu. Są aktywni i ta aktywność denerwuje niektórych klubowych kolegów i władze miasta. Wiele razy dostawali ciche (i głośne) wskazówki, żeby czegoś tam nie tykać, nie ruszać (bo co pan ciągle o tym mówi?!), sugerowano im dyskusje wyłącznie na posiedzeniach komisji, a nie na sesji.
Nie od dziś wiadomo, że są różne sposoby sprawowania mandatu, a najbardziej popularny, to cicho siedzieć i nie wychylać się, bo przecież dieta i tak wpływa na konto. Jak widać w przypadku lokalnych struktur PO, dyscyplina jest wymagana zawsze i wszędzie, a jak chce się psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. To nie pierwsze takie zagrywki w PO. Czystki robiono także w Jelczu-Laskowicach i tam też sporo do powiedzenia mieli ci, którzy rzadko uczestniczyli w zebraniach koła. To wewnętrzna sprawa partii, ale wyborcy mają prawo wiedzieć. Widać w partiach tak jest, dlatego nie wszyscy do nich należą. A ci, którzy jednak chcą należeć, muszą uważać. I to bardzo!
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze