Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 11:06
Reklama
Reklama

Siostra Dolores

Misjonarka Barbara Jadczak, dawna mieszkanka Miłoszyc, w roku 1986 wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Wtedy miała siedemnaście lat. Przyjęła zakonne imię Dolores. Imię to wywodzi się od hiszpańskiego słowa "dolor", które oznacza "ból". Chciała nawiązać do cierpień Chrystusa Ukrzyżowanego
Podziel się
Oceń

Miłoszyce/Paragwaj

- Powołanie odkryłam w czasie nauki w zawodówce - mówi siostra Dolores. - Przychodzi taki moment, że trzeba podjąć decyzję: teraz albo nigdy. W konsekwencji ówczesnego wyboru "teraz", jestem w zakonie. W Zgromadzeniu przeszłam wszystkie etapy - postulat, nowicjat, oraz pięć lat junioratu, okresu formacyjnego. W tym czasie skończyłam szkołę średnią i zdałam maturę, a także ukończyłam Studium Pielęgniarskie. Cieszę się, że wybrałam to zgromadzenie. Elżbietanki prowadzą swoje szpitale, zakłady opiekuńcze, zajmują się katechezą i duszpasterstwem oraz wspomagają parafie jako zakrystianki. Jest wiele możliwości samorealizacji.

Dlaczego misje?

Zawsze w sercu miała takie pragnienie. Chciała pracować w innym państwie, wśród innych ludzi.. Na początku tego wieku poprosiła o skierowanie do pracy misyjnej. Wtedy mogła wyjechać tylko do Niemiec: - Trudno było powiedzieć, że wszędzie, ale nie do Niemiec. Skoro zdecydowałam się na pracę misyjną, musiałam być konsekwentna. Mimo że nie znałam niemieckiego, wyjechałam za naszą zachodnią granicę. Ponad pięć lat pracowałam najpierw w Hoffhein, a potem w Halle. Tam nauczyłam się języka niemieckiego, a także skończyłam pomostowe studium pielęgniarskie. Dyplomu, zdobytego w Polsce, nie nostryfikowano.

Centrum Misyjne skierowało ją w roku 2009, na misję do Paragwaju. Przed wyjazdem musiała się nauczyć języka hiszpańskiego.

W Paragwaju

- Tam przeżyłam już dwa lata - mówi siostra Dolores. - Najpierw trzeba było zacząć od budowy domu misyjnego. Tę inwestycję realizowałyśmy razem z dwiema innymi misjonarkami, również Polkami. To też nie było takie proste. W Polsce zaczynamy budowę od fundamentów, a tam zaczynają od dachu. Tłumaczyłyśmy wykonawcom, że lepiej zacząć po naszemu. Posłuchali, uśmiechnęli się i wykonali po swojemu. I tak jest ze wszystkim, inny sposób myślenia. Trzeba czekać, żeby sami doszli do wniosku, że nasze podpowiedzi mają sens.

Budowę mamy za sobą, możemy prowadzić w miarę normalną działalność. Od pierwszych chwil pobytu w Paragwaju trzeba było obserwować ludzi i ich zachowanie oraz zwyczaje. Zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że nie możemy "wchodzić z butami". Musimy doskonalić język hiszpański, żeby mieć dobrą komunikację z miejscową ludnością. Trzeba dodać, że w Paragwaju językiem urzędowym jest także język Indian guarani. To nie ułatwia komunikacji.

Siostry skupiają swoją uwagę na kontaktach z miejscową ludnością. Prowadzą zajęcia z dziećmi, młodzieżą i kobietami, kierując się dewizą św. Benedykta z Nursji: - Módl się i pracuj. Uczą pracy, podstawowych czynności, a także przygotowują do uczestnictwa w eucharystii: - To jest praca inna niż w Europie, w Polsce.

Prowadzą też działalność ambulatoryjną. Wytwarzają leki na przeziębienia i inne dolegliwości, a także służą doraźną pomocą medyczną. Każda z trzech zakonnic ma swoje duszpasterstwo. Jest to trudna praca. Konieczne jest zrozumienie tamtej kultury, trzeba słuchać i obserwować. Siostry reagują tylko wtedy, gdy ktoś zaczyna głosić herezje.

Różnice

- Katolicy paragwajscy różną się od polskich - wyjaśnia misjonarka. - Wynika to z różnic kulturowych. W Polsce katolicyzm kojarzy się z tradycjami patriotycznymi. Tam chrześcijaństwo także jest przeniknięte tradycjami, ale są zupełnie inne wpływy, wiara jest mniej stabilna. Nie można tego porównywać. Z drugiej strony, w Paragwaju zaangażowanie świeckich jest znacznie większe niż w Polsce. Paragwajczycy nie wstydzą się podzielić Słowem Bożym, są bardzo zainteresowani jego celebracją. W Niemczech jest jeszcze inaczej, tam dominuje laicyzm. Niemcy, jak i inne zachodnie państwa, potrzebują reewangelizacji.

Jak są przyjmowane polskie misjonarki?

- Bardzo życzliwie - zapewnia elżbietanka. - Nie spotkałyśmy się tam z żadnymi inwektywami, a w Polsce to się zdarzało. Polacy uważają siebie za chrześcijan, ale wielu z nich to tylko chrześcijanie z urodzenia i chrztu. Od Paragwajczyków moglibyśmy wiele się nauczyć. Język hiszpański jest ubogi w wulgaryzmy, przekleństwa oraz inwektywy. Język polski jest naprawdę piękny - myślę, że bogatszy od hiszpańskiego. Szkoda, że także w obraźliwe, nieprzyzwoite słowa.

Misjonarki nie pracują od godziny do godziny. Są do dyspozycji ludzi, którzy o różnych porach dnia i nocy potrzebują kontaktu z misją. Wolne chwile siostry zakonne poświęcają na modlitwy i medytacje, podczas których próbują znaleźć odpowiedź na pytanie: - O co Panu Bogu chodzi? Na misji jest inny wymiar życia: - W żadnej mierze nie można tego porównać z działalnością jakiejkolwiek firmy. Podstawą naszej działalności jest ciągłe szukanie sensownej odpowiedzi na pytanie: - Czego Pan Bóg od nas oczekuje? Może tylko nas chce umocnić w wierze?

Kocha pracę misyjną, dzięki niej jest bliżej Boga, bliżej Jezusa Chrystusa, bo jest blisko ludzi, którzy potrzebują wsparcia w ich trudnym i często "pokręconym" życiu.

Plany i wątpliwości

- Nie mam planów, bo nie wiem, co mnie spotka po powrocie do Paragwaju - mówi Dolores. - Może się zmienić sytuacja polityczna i wszelkie plany legną w gruzach. Poddaję się woli Bożej. Mogą zaistnieć różne niespodziewane okoliczności, dlatego nie mogę powiedzieć, co i jak będzie. Paragwajska rzeczywistość jest nieprzewidywalna, zupełnie inna niż w Polsce, i trzeba umieć dostosować się do zaistniałych, często zaskakujących okoliczności. Na razie wiem, ze wyjeżdżam do Paragwaju na kolejną dwuletnią misję.

Dolores wyjaśnia, ze misja nie jest firmą dochodową. Funkcjonuje dzięki ludziom dobrej woli, którzy swoimi ofiarami wspomagają działalność placówki. Siostry nie otrzymują żadnego wynagrodzenia. Ofiary pieniężne są przeznaczane na utrzymanie misji oraz na pomoc materialną dla miejscowej ludności. Jednakże one nie chcą tylko obdarowywać jałmużną. Dużą wagę przywiązują do uczenia pracy: - W Paragwaju nie ma systemów ubezpieczeń i pomocy socjalnej. Pod tym względem jest w Polsce znacznie lepiej. Wiele rodzin paragwajskich nie ma źródeł dochodu, a to sprzyja rozwojowi przestępczości. W Paragwaju, jeżeli się nie ma pieniędzy, to nie ma się prawa do życia. Działalność przestępcza daje jakieś możliwości przeżycia, stąd rozboje i narkotyki. Staramy się wskazać inne możliwości życia, w duchu chrześcijańskim.

Siostra dodaje, że edukacja jest tam bardzo płytka, a dzieci zaniedbane, niedokarmione. Odwszawianie i odrobaczanie to niemal codzienne, rutynowe zajęcia.

Nostalgia

- Przeżywam tęsknotę za Polską i rodziną - wyznaje siostra Dolores. - Rodzicom i moim rodzonym siostrom dziękuję, że nie mają do mnie pretensji o puste miejsce przy wigilijnym stole i podczas wielkanocnego śniadania. Mnie też ich brakuje. To są bardzo trudne chwile. Ale wiem, że moi rodzice akceptują mój wybór i chyba są ze mnie dumni. Mój każdy misyjny dzień jest wypełniony pracą, nie mam za wiele czasu, by tęsknić. Ale w wolnych chwilach wracam myślą do Miłoszyc, skąd "wyfrunęłam". Wtedy szczególnie gorąco modlę się i wiem, że jestem bardzo blisko rodziny i znajomych. Oni też są blisko Boga. Modlą się za powodzenie mojej posługi misyjnej, a także za tych, którym - razem z innymi zakonnicami - staram się pomagać.

Rodzice siostry Dolores - Teresa i Marian Jadczakowie - i jej najmłodsza rodzona siostra Aleksandra, mieszkają w Miłoszycach, a siostra Marta - w Kopalinie. O siostrze Dolores pamiętają nauczyciele, którzy kiedyś uczyli w miłoszyckiej Publicznej Szkole Podstawowej. I są z niej dumni.

Z dobrymi życzeniami

5 września siostra Dolores poleciała do Paragwaju. W niedzielę, w przeddzień wyjazdu, proboszcz miłoszyckiej parafii ks. Janusz Giluń zadecydował, że zbierane podczas mszy św. ofiary pieniężne, będą przeznaczone na wspomożenie misyjnej działalności elżbietanek w Paragwaju. - Wszystkim ofiarodawcom, serdeczne Bóg zapłać - dziękuje wzruszona siostra Dolores. A my jej życzymy:  Szczęść Boże!

Jerzy Smyk


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Autor komentarza: *Treść komentarza: Bo w Sobieskim oprócz tego, że nauczają, to jeszcze uczą empatii i działalności społecznej, a nie tylko patrzenia na koniec "własnego nosa" i samolubstwa.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 10:53Źródło komentarza: Sobieski dla naszych bezdomniakówAutor komentarza: RodzicTreść komentarza: Bo oni chodzą do szkoły , żeby się uczyć a w Sobieskim ciągle trwają zabawy . Zgodnie z powiedzeniem " nie matura a chęć szczera zrobią z ciebie oficera " .Data dodania komentarza: 5.12.2025, 09:29Źródło komentarza: Sobieski dla naszych bezdomniakówAutor komentarza: RedaktorTreść komentarza: "Rzeczą, która budzi zastrzeżenia (...) jest forma nagłośnienia (...). (...) było niezbędne minimum w postaci wzmianki w BIP, stronie internetowej (...), a nawet w gazecie - ale wydaj mi się, że (...) powinno to być znacznie bardziej nagłośnione. Tymczasem zrobiono (...), niezbędne minimum." Dawno już nikt nie wskazał tak dobitnie na nikłą rolę gazety w podawaniu informacji, jej zasięgu i oddziaływania, jak zrobił to "lokalny działacz społeczny, ekolog dla którego bardzo istotna jest ochrona środowiska naturalnego". Pierwszy tego imienia... (a zbieżność danych oraz podobieństwo osoby na zdjęciu z czynnym politykiem KO może być jedynie "przypadkowa..."). Dlaczego inni lokalni politycy (zajmujący się hobbistycznie ekologią), nie dostąpili zaszczytu skomentowania - nie wiadomo. Kabaret w czystej postaci.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 09:28Źródło komentarza: Jak zmienił się klimat w Oławie i co nas czekaAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: ten pseudo burmistrz nadaję się tylko na zdjęcia i cieszyć tą japę bo tylko to dobrze mu wychodzi.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 08:58Źródło komentarza: Sobieski dla naszych bezdomniakówAutor komentarza: ObserwatorTreść komentarza: To miasto nie ma gospodarza, jakby miał odrobinę honoru to podałby się do dymisji i oddał pobrane wynagrodzenie.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 07:47Źródło komentarza: Sobieski dla naszych bezdomniakówAutor komentarza: JacekTreść komentarza: Składam należne gratulacje! Dodam, że Rowerem przez Jelcz w ubiegłym roku doceniło talent Wojtka Ganczarka organizując odsłonięcie jego gwiazdy w dębińskiej alei. Gratuluję również rodzicom, którzy wychowali tak zdolnego człowieka! Oboje, przez długie lata związani są ze szkolnictwem. A my? cóż, pozostaje nam cieszyć się, że Wojtek Ganczarek w tak piękny sposób rozsławia nasze miasto!Data dodania komentarza: 5.12.2025, 06:31Źródło komentarza: Wojciech Ganczarek z Grand Prix Festiwalu HumanDOC
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama