Kuty. Upamiętnienie pomordowanych
Sierpień 2010. Uczestnicy III obozu wolontariackiego Fundacji Ormiańskiej KZKO w Kutach odsłonili tablicę z listą 114 nazwisk i napisem „Ś.P. Mieszkańcy Kut, którzy zginęli w latach 1939-1945, a grobów ich nie odnaleziono”.
Fundacja pracuje od trzech na rzecz zachowania pamięci o Polakach ormiańskiego pochodzenia, mieszkających w Kutach. Wykonano olbrzymią pracę. W poprzednich dwóch latach odrestaurowano ponad 100 grobów, sporządzono dokumentację, prowadzona jest strona internetowa. Oprócz troski o dziedzictwo materialne postanowiono uczcić pamięć o ofiarach mordów. Wybudowanie pomnika było niezgodne z prawem ukraińskim. Przepisy można było obejść poprzez zamontowanie tablicy na prywatnym grobowcu.
Świąteczne cokanie
Bronisław pamięta to miejsce z dzieciństwa. Stryjek Kajetan zbudował grób dla teściowej, ale wkrótce sam w nim spoczął. Przychodziło się na cmentarz dwa razy w roku - na Wszystkich Świętych i na ukraińską Wielkanoc, żeby pobawić się w „cokanie”. Dzieci biegały i stukały się pisankami. Kto nadtłukł pisankę rywala, mógł ją zabrać.
Kiedy Bronek miał 8 lat, wybuchła wojna. W marcu 1944 ukraińscy nacjonaliści zaczęli czystkę. Wśród pierwszych ofiar, był inżynier leśnik, Tadeusz Drwota. Leżał niepochowany przez dwa tygodnie. Stryjenka zgodziła się, aby spoczął w rodzinnym grobowcu. Kiedy nasilały się ataki, uciekali na cmentarz. Później nawet tam nie było bezpiecznie. Pewnej niedzieli banderowcy zaatakowali w dzień. Na porannej mszy św. ksiądz otworzył zakrystię i kazał uciekać. Spędzili nad Czeremoszem cały dzień i następną noc. We wtorek wieczorem byli już w Śniatynie.
Napisz komentarz
Komentarze