Podsumowanie
Ten opis to tylko zarys naszego wyjazdu. Wydarzeń i chwil zasługujących na opisanie było znacznie więcej. Wspomnienia, odkrycia, kontakty z weteranami, z gościnnymi Włochami - to wszystko pozostanie w naszej pamięci. Wyprawę organizowaliśmy długo i z trudem, ale już mamy kolejne zaproszenie. Nasi włoscy przyjaciele organizują w kwietniu przyszłego roku wielkie uroczystości
65. rocznicy wyzwolenia Bolonii. Nie wyobrażają sobie tych uroczystości bez udziału Polaków.
Nasza wyprawa na Monte Cassino udała się w całości i bez problemów, a przecież wielu wątpiło w możliwość realizacji takiego zamiaru. Jednak „daliśmy radę” i byliśmy z czterema willysami (właściwie to trzema, bo jeden z jeepów to ford GP) na wzgórzu 593. Ważne było zapalenie znicza na każdym polskim grobie - przywieźliśmy z Polski ponad 3,5 tys. zniczy
i wszystkie zapłonęły. Niezawodne jeepy przejechały o własnych siłach 1300 km i nie zawiodły, nic się nie zepsuło, nikt nie miał kontuzji, nawet pogoda dopisała. Skorpiony
i Karpatczycy - wszyscy uczestnicy (i jedna uczestniczka) wyprawy, stale przestrzegali dyscypliny mundurowej - dzięki temu na trasie nasz konwój powodował reakcję dziennikarzy, burmistrzów, którzy nas zapraszali do siebie,
a starsi ludzie przynosili zdjęcia i wspominali dzielnych Polaków. Na pewno pozostaniemy na długo we wspomnieniach. Nasi kombatanci, dziękując nam, mówili: zrobiliście dla Polski świetną „ambasadorską” robotę. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do realizacji naszej podróży: weteranowi
4. pułku panc.
płk. Edwardowi Głowackiemu, Stowarzyszeniu „Pancerny Skorpion”, marszałkowi woj. opol-skiego, burmistrzom Jelcza-Laskowic
i Kluczborka. Szefowi BBN - za objęcie imprezy patronatem, oraz sponsorom flag, emblematów (firma Blik z Tarnowa) i zniczy (Castoramie we Wrocławiu). Sponsorom, bez pomocy których wyjazd byłby bardzo utrudniony. Ze swojej strony dziękuję całemu zespołowi i wszystkim grupom rekonstrukcji historycznej (GRH), które były na Monte Cassino. Najserdeczniej dziękujemy kombatantom - którzy będąc z nami,
z zadowoleniem przyjmowali naszą formę wyrażania szacunku dla nich i dla naszej historii. Warto było.
Przemysław Pawłowicz
Fot.: archiwum PP
Napisz komentarz
Komentarze