Jak czytamy na portalu Konkret24, który zajmuje się demaskowaniem fake newsów: "zgodnie z treścią masowo rozpowszechnianych wiadomości, w sobotę i niedzielę nad Polskę miała dotrzeć "radioaktywna chmura ze wschodu" lub "radioaktywny pył znad Czarnobyla". Dodatkowo w sieci krąży filmik z jej rzekomą wizualizacją. Państwowa Agencja Atomistyki stanowczo zaprzecza, że istnieje jakiekolwiek zagrożenie.
Portal powołuje się na ekspertów, którzy uspokajają mówiąc, że sytuacja radiacyjna pozostaje w normie.
Dezinformacje pojawiły się po tym, jak w czarnobylskiej strefie zaczęły płonąć lasy. - Po pierwsze należy uwzględnić fakt, że od momentu awarii niedługo minie półokres rozpadu cezu - mówi dr inż.Borys Hryńczuk. - Cs 137 najgroźniejszego z uwolnionych radionuklidów, czyli prawie połowy tej radioaktywności już nie ma wszędzie tam gdzie one dotarły. Pozostałe radionuklidy jak np. jod J 131 miały krótkie półokresy rozpadu i już dawno ich nie ma. Radiopierwiastki o długich półokresach rozpadu wystąpiły wyspowo w pobliżu reaktora, zostały one zebrane i zabezpieczone. Po drugie, skażone szpilki na drzewach iglastych, a liście na drzewach liściastych dawno opadły i początkowo stanowiły ściółkę, a potem przekształciły się w próchnicę i zostały związane w kompleksie sorbcyjnym gleb. Pożar lasów mógł zatem wynieść do atmosfery mikro - ilości radionuklidów , ulegających dalszym rozcieńczeniom wraz z przesuwaniem się mas powietrza. Mogły one stanowić jądra okluzji dla opadów deszczu. U nas opady nie wystąpiły, deszcz spadł natomiast w rejonie Kijowa. Dla spokoju wewnętrznego w tej kwestii wystarczy sobie przypomnieć film nakręcony przez zachodnie stacje o babuszkach, które wróciły do zamkniętej strefy i dobry humor ich nie opuścił .
Napisz komentarz
Komentarze