- Teatr Polski we Wrocławiu, wczoraj, godzina 20.00 - pisze Czytelnik. - Przy wejściu nikt niczego nie sprawdza, nie każe niczego wypełniać. Po prostu tłum wchodzi i za dwie godziny wychodzi. Ponieważ poprzedni spektakl jeszcze trwa, na jakieś pół godziny w holu przy szatniach spotykają się widzowie z poprzedniego i z kolejnego spektaklu. Setki osób twarz w twarz, bo oczywiście cała sala wypełniona, żadnego limitu 30%, który formalnie obowiązuje od 15 grudnia - przecież to teatr z Warszawy wpada na jeden dzień zarobić kasę, więc nikt nie będzie robił zamieszania, tym bardziej sprawdzał czy kontrolował. Dziwnie brzmią w tym wszystkim tłumaczenia dyrektorki oławskiego Centrum Sztuki czy prezesa Term Jakuba, że są jakieś obostrzenia, limity, więc warto pokazywać paszporty covidowe. A niby po co? Nikt nie sprawdza, nikt nie kontroluje, wchodzą wszyscy, jest kasa. Państwo z dykty. Jakaś pandemia jest?
Napisz komentarz
Komentarze