Oława. Szczęśliwi. Taki jubileusz obchodzą tylko nieliczni. Państwo Słomińscy za wspólne 50 lat otrzymali medale od prezydenta
Nie poznali się w szkole, na ulicy, w pracy czy na prywatce. Ta historia jest inna. To nie było zwykłe spotkanie.
- Nigdzie żeśmy się nie szukali - mówi Elżbieta. - Mąż po prostu przyszedł do domu. Rodzice zaplanowali zrobić centralne ogrzewanie. To był 1967 rok i szukali fachowców.
Nie było to łatwe zadanie. Ojciec Elżbiety chciał, żeby wszystko było solidnie pospawane i zrobione na lata. Przychodzili różni, ale nikt nie podjął wyzwania. To był stary poniemiecki budynek i szykowało się sporo niełatwej pracy. Wreszcie do Oławy zawitała ekipa z Wrocławia i wraz z nią Ryszard. Na Dolny Śląsk przyjechał ze wschodu i - jak mówi - tu znalazł pracę, a później żonę.
- Przyglądałam się, jak pracował. Podawałam picie i jedzenie.
Czym ją oczarował? - Taką czystością. Zawsze trzymał przy pracy porządek i sprzątał po sobie. Ogólnie był taki...
- Zrównoważony, dlatego wytrwał 50 lat! - uzupełnia Ryszard.
A czym ona go urzekła? - W perspektywie miała chałupę i wiedziałem, że będzie gdzie zamieszkać - żartuje.
Małżonkowie zgodnie podkreślają, że w latach 60. nie było łatwo o mieszkanie, ale kiedy Ryszard pojawił się w Oławie, miał już opłacone mieszkanie we Wrocławiu i tam po kilku latach przeprowadził się z żoną.
Mają dwie córki i czworo wnucząt. Elżbieta mówi, że zdarzały się drobne nieporozumienia w wychowywaniu dzieci. - Mąż bardziej rozpieszczał tę młodszą.
Czy były gorsze chwile w związku? - Na pewno zdarzały się, ale bez problemu je pokonaliśmy - mówi Elżbieta.
Nieco inaczej patrzy na to mąż: - Nie było upadków, nie było wzlotów, było po prostu wzajemne zaufanie i tak przetrwaliśmy.
Elżbieta jest wdzięczna mężowi za to, że dobrze zajmował się dziećmi, kiedy jej nie było w domu. - Dojeżdżałam do pracy z Wrocławia, zajmowałam najwyższe stanowisko w hierarchii pielęgniarek i miałam bardzo dużo obowiązków.
7 lutego w Urzędzie Stanu Cywilnego obchodzili złote gody. Za 50 lat małżeństwa otrzymali medale, które w imieniu prezydenta RP wręczał burmistrz Tomasz Frischamnn. Ta chwila miała dla nich wyjątkowe znaczenie. - To było moje marzenie, żeby wytrwać tyle lat i mieć taki jubileusz. Mocno wierzyłam, że może się uda. Ten medal to wielka i piękna pamiątka.
- Czy wybrałaby pani tego samego mężczyznę, gdyby mogła cofnąć czas?
- Myślę, że tak, bo to taka moja prawa ręka. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to bez niego było...
- A pan? Jeśli miałby wybór, żeby nie wchodzić do tego mieszkania, w którym spotka pan przyszłą żonę, tylko pójść w zupełnie innym kierunku?
- To bardzo trudne pytanie. Nie potrafiłbym na nie odpowiedzieć - mówi z uśmiechem.
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze