- Uzyskania pozwolenia na budowę. Będzie to stacja głównie dla Wałbrzycha, Poznania i Wrocławia. Lokalnie też moglibyśmy zasilać samochody tym wodorem, ale w naszym powiecie jeszcze nie ma samochodów na wodór. Wspomniane miasta kupują natomiast odpowiednie autobusy komunikacji publicznej i będą od nas ten wodór kupować. Jeżeli chodzi o powiat oławski, to gmina wiejska Oława nosi się z zamiarem utworzenia własnej spółki - Zakładu Gospodarki Komunalnej - i ma zamiar kupić śmieciarkę zasilaną wodorem. Jest to bardzo dobry pomysł, są na to granty, które gmina może pozyskać. Kibicuję gminie w realizacji tego pomysłu. Co do innych naszych inwestycji i patentów, to czekamy na wypłatę kredytu i zaczniemy budować grawitacyjny magazyn energii. Trochę się to przesunęło w czasie. Gdybyśmy go wybudowali trzy lata temu, jak planowałem, dzisiaj sytuacja byłaby inna, bo - jak widać - takie magazyny są potrzebne. Dobrze, że w tak zwanym międzyczasie wybudowaliśmy magazyny litowo-jonowe. Gdy je budowałem w 2020 roku, każdy stukał w głowę i mówił "po co ci to potrzebne". Doczekaliśmy czasów ,że praktycznie wszyscy stawiają magazyny energetyczne . Tymczasem dzięki tamtym inwestycjom dzisiaj nasza firma - zarówno ta jej część, która zajmuje się produkcją medyczną, jak i Centrum Badawczo Rozwojowe, gdzie prowadzimy prace nad innowacyjnymi technologiami, a także rozwijamy energię odnawialną – mogą być niezależne energetycznie.
– Skąd wzięło się u pana zainteresowanie odnawialnymi źródłami energii (OZE)?
– Wszystko zaczęło się, gdy prowadziłem zakład wyrobów medycznych, który jak każdy zakład produkcyjny pochłaniał bardzo dużo energii. Zacząłem się zastanawiać, co można zrobić, żeby to zmienić - to było jeszcze w 2009 roku. Wtedy zacząłem rozwijać produkcję OZE, początkowo skupiając się na elektrowniach wiatrowych. Z czasem powstawały kolejne pomysły i patenty - obecnie mamy ich 24, z czego 14 zostało już wdrożonych w praktyce. Branża ta rozwinęła się na tyle, że stała się odrębną dziedziną naszej działalności. To, że mamy zieloną energię, to jedno. Jednak równie ważne było zmodernizowanie całej produkcji tak, aby tę energię nie tylko wytwarzać, ale przede wszystkim oszczędzać i wykorzystywać przez całą dobę. I to się nam udało. Prawdę mówiąc, sam nie byłbym w stanie tego wszystkiego zrobić. Otaczam się ludźmi, którzy mi w tym pomagają. Ogromne znaczenie ma też moja rodzina - żona i syn - z którymi wspólnie budujemy naszą firmę od lat. Bez ich wsparcia, pomocy i zaangażowania nie udałoby mi się zorganizować i rozwijać tego, co dziś mamy. W biznesie można wiele osiągnąć, jeśli jest się optymistycznie nastawionym do życia i ludzi. Staram się zatem nie dopuszczać do siebie pesymistów i skupiać na tych, którzy wierzą w przyszłość.
- W jakim procencie pana wynalazki pomogłyby zatrzymać zmiany klimatu?
- Gdybyśmy dzisiaj wybudowali 200 wież magazynowych MK na terenie Polski, to jesteśmy w stanie 40 gigawat energii zmagazynować, jest ona nam potrzebna do tego, by nie wyłączać jednostek OZE obecnie produkujących energię w szczycie i wyniku tego korzystać z niej przez okrągłą dobę. Czy to się będzie działo? Tak, tylko wszystko wymaga czasu, by pokazać, dlaczego jest to dobre rozwiązanie. Jeżeli nam się to uda, będziemy pierwszym państwem, które powie, że mamy zieloną technologię .
- Czy to się zdarzy?
- Trwają rozmowy i są już naprawdę zaawansowane, więc wierzę, że tak. Jestem lokalnym patriotą i zależy mi na tym, żeby ta technologia powstała właśnie tutaj – w naszej gminie, w naszym powiecie. Mógłbym już dziś zbudować magazyny energii oparte na naszych patentach w Dubaju, Chinach czy gdziekolwiek indziej - oferty się pojawiają. Ale to nie o to chodzi. Chcę, żeby ludzie przyjeżdżali tu, żeby tutaj poznawali te rozwiązania, żeby nasz region stał się miejscem innowacji. Już dziś pojawiają się delegacje, które mówią: "Chcemy to kupić", albo: "Zbudujemy ci to za darmo, jeśli tylko udostępnisz dokumentację". Ale moja odpowiedź jest jasna: nie. Mam konkretną wizję - wiem, co chcę osiągnąć i jak to ma wyglądać. I powoli tę wizję realizuję. Niektórzy powiedzą, że to wariactwo, inni, że to przejaw wizjonerstwa. Ale prawda jest taka, że wszyscy, którzy naprawdę zmieniali świat, byli indywidualistami. I ja też nim jestem. Wierzę w to, co robię - nie dla sławy, nie dla zysku, ale dlatego, że chcę zostawić coś wartościowego właśnie tutaj, u nas.
- Czuje się pan wizjonerem?
- Nie wiem, czy to kwestia bycia wizjonerem. Po prostu robię to, co uważam za słuszne. Ale mam pełną świadomość, że za dwa, trzy, może cztery lata to, co dziś tworzymy, stanie się rewolucją – nie tylko w polskiej energetyce, ale też na skalę międzynarodową. Wierzę w to, bo widzę, jakie możliwości mają te technologie. A jeśli ktoś dziś nazywa mnie wizjonerem – to przyjmuję to z pokorą, ale przede wszystkim z determinacją, by tę wizję przekuć w rzeczywistość.
- Już dzisiaj pana firma produkuje tyle zielonej energii, że może zasilić cały nasz powiat. Wdrażacie kolejne technologie. Co zrobicie z taką ilością energii, jeżeli nie uda się stworzyć klastra czy spółdzielni we współpracy z samorządami?
- Możemy np. stworzyć neutralną strefę ekonomiczną. Jeżeli nie będzie zapotrzebowania dla miasta czy wiosek, to wszystkie firmy w strefach ekonomicznych mają zapewnione ciepło energię, chłód i gaz. W ten sposób tworzymy wyspę energetyczną opartą w 100% na OZE. Takie rzeczy już się dzieją. Dowodem na to jest nasz zakład produkcyjny artykułów medycznych, który działa w tej technologii od 2017 roku. Za kilka miesięcy uruchamiamy też produkcję kompozytów, która już działa na instalacji wodorowej. Niektórzy się tego boją, ale ja robię to już cztery lata i mogę zapewnić, że to wcale nie jest takie wymagające.
- Czy nowoczesne technologie mogą zatrzymać zmiany klimatyczne?
- Nie łudzę się, że to ja zmienię ten świat. Ta odpowiedzialność spoczywa na młodym pokoleniu. Wszystko zależy od tego, jak szybko młodzi ludzie zrozumieją, w jakim stanie zostawiamy im planetę - pełną zanieczyszczeń i skutków spalania paliw kopalnych – i co z tym zrobią. Ja mogę tylko powiedzieć, że tworzę pewne technologie, które mogą pomóc. Ale czy zostaną one powszechnie wdrożone? To już zależy od innych. Czapki z głów przed tymi, którzy dziś studiują energetykę, odnawialne źródła, prawo energetyczne - to oni będą musieli naprawiać ten świat. Trzymam za nich kciuki. My? My możemy próbować. Ale dopóki właściciele kopalń, często mający po 70 czy 80 lat, będą nadal mówić, że trzeba kopać i wiercić, bo to im się opłaca, niewiele się zmieni. Tu przecież chodzi o przyszłość naszych dzieci i wnuków - a nie zysk tu i teraz. Dlatego wierzę, że najważniejsze jest pokazywanie ludziom alternatyw. Innych rozwiązań, które już istnieją i które mogą działać dla dobra ogółu. Pytanie tylko, czy wystarczająco dużo osób to zrozumie, zanim będzie za późno. Bo dziś wielu ludzi po prostu nie ma tej świadomości. Kupują to, na co ich stać - albo to, co im się oferuje - a nie to, co naprawdę mogłoby coś zmienić.







Napisz komentarz
Komentarze