- Skąd pomysł na powieść?
- Piszę od zawsze, a od niemal dwóch dekad moje nazwisko pojawia się w różnych miejscach. Pierwsza była nasza gazeta, później też inne, a także czasopisma, portale internetowe, a nawet zdarzyły się artykuły w kilku książkach. To idzie w świat, ale tworzę i tworzyłem też inne rzeczy, które lądują w szufladzie lub czasem udostępniam wąskiemu gronu. Przede wszystkim krótkie formy: opowiadania, dzienniki, wiersze, piosenki, satyry. Bawię się słowami. Powieść była chyba naturalną konsekwencją mojej pracy i hobby z tekstem. Na początku tę dłuższą formę pisałem w wolnych chwilach, gdy inne nie zaprzątały mi głowy. I tak strona po stronie powstawało coś większego. Aż w końcu zrozumiałem, że historia, którą tworzę, która siedzi mi w głowie zaczęła w pewnym momencie dominować. I to ją wolałem kontynuować niż zajmować się innymi tekstami. Niedługo potem wyznaczyłem sobie deadline, że do pewnego konkretnego dnia muszę skończyć swoją pierwszą książkę.
- Co to był za dzień?
- Uznałem, że fajnie byłoby skończyć moją pierwszą powieść - bo podczas jej pisania zrozumiałem, że będą też kolejne - przed trzydziestką. No i tak, jak zaplanowałem, tak się stało. Przy czym to nie było tak, że w okolicy wyznaczonego terminu goniłem i specjalnie chciałem to skończyć. Po prostu narzuciłem sobie odpowiednie tempo i trzymałem się planu. Kilka ostatnich tygodni to były już szlify. Słowo "koniec" zapisałem dokładnie dzień przed swoimi trzydziestymi urodzinami.
- Chyba masz nieco więcej niż trzydzieści lat...
- Tak, książkę skończyłem ponad siedem lat temu. Gdy tekst był gotowy, stworzyłem też okładkę, kilka ilustracji, zająłem się amatorskim składem i wydrukowałem w domu kilka egzemplarzy, które podarowałem wybranym osobom. Pierwsze były żona Kasia i babcia - Bernardyna Turek-Plajzer. Ta druga - nauczycielka, polonistka, po przeczytaniu pytała, kiedy to wydam. Ale ja nie chciałem jej słuchać. Nie planowałem, nie myślałem o tym. Wystarczyła mi satysfakcja, że coś stworzyłem. Poza tym, żeby pokazać książkę światu, musiałem chyba dojrzeć. Nabrać dystansu.
- Ale jednak zdecydowałeś się spróbować, dlaczego?
- W zeszłym roku zmieniłem pracę i zatrudniono mnie w bibliotece. Niedługo potem zmarła moja kochana babcia, która ciągle, co jakiś czas, nalegała na to, abym coś wydał. Te dwa ważne w moim życiu wydarzenia skłoniły mnie do swojego rodzaju coming outu. Stwierdziłem, że może warto spróbować...
- I co dalej?
- Wybrałem kilka wydawnictw i wysłałem książkę. Na początku założyłem, że nie będę próbował wydawać sam, czy też na zasadzie współfinansowania. Chciałem, żeby to było tradycyjne wydawnictwo. To miał być też taki test - jeśli ktoś obcy uzna, że moja powieść nadaje się do czegokolwiek, to skorzystam, a jeśli nie - to trudno. Wiadomo, najbliżsi zawsze chwalili to, co napisałem, ale oni są nieobiektywni. Potrzebowałem oceny kogoś z zewnątrz. No i miałem szczęście. A później zaczęła się fajna przygoda.
- O czym jest twoja książka?
- Trudno ją zaszufladkować. Myślę, że najlepiej określić jako obyczajową, przygodową powieść drogi z elementami literatury pięknej. Fabularnie mamy dwójkę młodych, kochających się ludzi, którzy postanawiają zwiedzać świat. Na kolejnych stronach czytelnik śledzi, jak doświadczenia życiowe, ludzie, miejsca, wydarzenia, wpływają na bohaterów, jak właściwie cały czas czegoś się uczą. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale w tej opowieści dzieje się bardzo dużo. Jak to w życiu. Książka nie jest na pewno kryminałem ani thrillerem czy horrorem, ale nie jest też typowym romansem, co sugeruje okładka. Dużo w niej podróży tych geograficznych, jak również filozoficznych refleksji nad ludzką naturą. Są zawarte w niej proste, czasem naiwne myśli, oraz te nieco bardziej skomplikowane. Bywa, że prostymi słowami opisywane są rzeczy wielkie. Bardzo wiele jest ukrytych znaczeń i sporo pola do własnych interpretacji, jak to w przypadku literatury pięknej. Książka jest specyficzna i z założenia miała taka być. Dlatego trochę miałem obawy, jaki będzie jej odbiór, ale po docierających do mnie bardzo dobrych opiniach, okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie się przejmowałem.
- Wspomniałeś o innych książkach.
- "W szufladzie" są już skończone trzy zupełnie inne. Tak wiele pozytywnych opinii o tej pierwszej przekonuje mnie, aby iść za ciosem. Jednak jeszcze nie podjąłem decyzji.
- Oprócz tych już gotowych planujesz napisać coś jeszcze?
- Tak, chyba zawsze będę pisał. Mam sporo gotowych pomysłów na bardzo różne książki. Niedawno zacząłem tworzyć piątą...
*
- Więcej być może dowiemy się podczas spotkania autorskiego z Piotrem w najbliższy piątek.

Opis książki z okładki:
Oskara i Lenę łączy romantyczna i piękna miłość, a ich związek na przestrzeni lat rozkwita. Dziewczynę od zawsze zachwyca tajemnicze nocne niebo, przede wszystkim gwiazdy i Księżyc. Po traumatycznym wydarzeniu para decyduje się korzystać z życia i wyrusza w podróż pełną przygód, aby poznać i podziwiać świat.
Powieść jest zapisem wędrówki i krętej drogi, nie tylko przez kontynenty, ale również przez życie. Poszukiwaniem tego, co najważniejsze, nieznanego celu i sensu dążenia do niego podczas zmieniających się kolei losu. To historia o ludziach, ich życiu, troskach, wierzeniach, miłości, marzeniach oraz nadziei. To opowieść o bólu, lękach, słabościach, niesprawiedliwości i złu.
O pięknie, a także okropności otaczającego nas świata.
Jedno jest pewne – świat się zmienia, choć nie zmieni się nic. Tak samo, jak one, bo kiedy piękną nocą wyjdziecie przed dom i spojrzycie w górę, zobaczycie to samo, co ja. Obraz narysowany wieki temu, który będzie zachwycać kolejne pokolenia. Cokolwiek się tu wydarzy, on będzie trwał niezależnie od nas.







Napisz komentarz
Komentarze