Spędzałem tam długie godziny z dziadkiem, który z innymi pracownikami Jelcza grywał w karty na trybunach. Któregoś dnia podszedł do nich Pan Trener. Miał na sobie tę swoją słynną bordową, amerykańską kurtkę sportową – tę samą, w której mamy go na zdjęciach drużyny juniorów Moto Jelcza Oława.
W 1992 roku objął naszą zespół juniorów starszych. Mieliśmy po 15, 16, 17 lat i wchodziliśmy w dorosłość. Te wspólnie spędzone dwa lata to setki treningów, dziesiątki meczów i niezliczone anegdoty.
U Trenera Isela zasady były jasne. Nie ma piłki nożnej bez biegania. Latem "budowanie bazy" zaczynało się od 4x5x100 (4, serie, 5 powtórzeń, każda 100m). Zimą, po Nowym Roku, były "stacje", trening obwodowy na sali gimnastycznej, a potem wychodziliśmy na bieżnię. Pamiętam do dziś 10x400 metrów bieganie po śniegu, błocie i lodzie. Podczas treningów strzeleckich jesienią i wczesną Pan Trener zawsze zakładał żółte gumowce. Graliśmy mu piłkę na klepę, a on odgrywał do strzału na bramkę.
Byliśmy niesforną grupą nastolatków, a Pan Trener był naszym Wychowawcą, choć wtedy może nie do końca byliśmy tego świadomi. Wpajał nam zasady ciężkiej pracy, zaangażowania, gry zespołowej, lojalności wobec zespołu. To on nauczył mnie na całe życie, że "wygrywa zespół, a przegrywają jednostki".
Miał swoje metody. Nie tolerował przeklinania. Za każde rzucone na treningu brzydkie słowo kara była natychmiastowa i głośna: "Piątka i kółeczko!". Kosztowało to 5 tysięcy złotych kary ze skromnej diety (otrzymywaliśmy wtedy 35 tysięcy za wyjazd) i jedno dodatkowe okrążenie biegu wokół boiska. Zdarzali się tacy, którzy potrafili stracić całą dietę na jednym treningu. Tak uczył nas szacunku do języka, do kolegów i do samych siebie.
Uczył też klasy i szacunku do przeciwnika. Pamiętam mecz ze Spartą Ziębice, który przegraliśmy przez karnego "z kapelusza". Byliśmy wściekli. Po meczu trener Sparty podszedł do Pana Trenera i poprosił o podwiezienie kilku swoich zawodników. Gremialnie protestowaliśmy w naszym autobusie. Pan Trener jednym spojrzeniem nas uciszył, po czym zaprosił chłopaków z Ziębic do środka. Wtedy wszyscy zamilkliśmy.
Chronił nas też przed uderzeniem wody sodowej do głowy. Przed meczem z Lechią Dzierżoniów podczas odprawy rozejrzał się po szatni i powiedział " W naszym zespole gra dziś x gwiazd, bo jakby nie spojrzeć, to wokół same gwiazdy, ale najjaśniejszą gwiazdą jest Łobo. Wszystkie piłki do Łobo." Wielu z nas miała już za sobą występy w I zespole MJO. Jednak dalej mieliśmy grać wypracowany schematy, a nie samemu próbować wygrywać mecz, gwiazdorzyć. Marcin Łobodziec grał na środku pomocy i piłki miały przechodzić z obrony do ataku przez niego.
W sezonie 1993/1994 zajęliśmy drugie miejsce w lidze międzywojewódzkiej. Redaktor Edward Bykowski tak pisał wtedy na łamach "GPWO" o naszej drużynie: "Przyjemnie się oglądało grę naszych młodych piłkarzy, którzy rzetelnie przykładali się do zajęć treningowych... Podopieczni trenera Isela tworzyli zgrany, rozumiejący się zespół, a przy tym kulturalny, inteligentny, dobrze wychowany. Ma to istotne znaczenie na boisku i poza nim. Potwierdza się tu wychowawcza rola sportu".
W tamtej drużynie grali: Jarosław Sady, Zbigniew Szwarc, Łukasz Boratyński, Krzysztof Smoliński, Jacek Zendwalewicz, Szymon Standio, Marcin Łobodziec, Piotr Kluzek, Marcin Józefowicz, Paweł Drobniak, Wacław Bagiński, Artur Woźniak, Marcin Koziura, Andrzej Przybyła, Mariusz Więch, Dariusz Jurkiewicz, Mirosław Żygadło, Tomasz Kłonowski, Wojciech Bochniarz, Piotr Kościelny, Wojciech Kucharski, Sławomir Smoleń i Jacek Opara. Większość z nas zadebiutowała i zaistniała później w pierwszej drużynie Moto - Jelcza Oława. To najlepiej świadczy o pracy, jaką wykonał.
Pan Trener Zbigniew Isel był Wielkim Człowiekiem, Wielkim Trenerem i Wspaniałym Wychowawcą. Miał Klasę. Nikomu niczego nie musiał udowadniać, bo wzbudzał naturalny szacunek swoim zachowaniem, słowami i czynami. Czułeś się ważny, gdy zamienił z tobą kilka słów.
Panie Trenerze, dziękujemy za wszystko. Pozostanie Pan na zawsze w naszej pamięci.
Zbigniew Szwarc







Napisz komentarz
Komentarze