- Chcę się wypowiedzieć na temat budżetu obywatelskiego - powiedział podczas sesji RM radny Wspólnoty Samorządowej Lokalnych Patriotów. - Każdy medal ma dwie strony. Ta pierwsza, którą bardzo aktywnie zajmujemy się praktycznie co roku przy ogłaszaniu budżetu obywatelskiego - to strona organizacyjna. Poprawiamy zasady, dzielimy sołectwa na mniejsze i większe, zastanawiamy się, od jakiego wieku można dopuścić mieszkańców do głosowania itd. I to jest w porządku, ale jest też druga strona medalu, która mnie niepokoi. Prawdę mówiąc, w tym roku nie zrobiliśmy jeszcze nic w kwestii realizacji zadań z budżetu obywatelskiego. W Jelczu-Laskowicach, owszem, umowy są podpisane, ale w żadnym przypadku nawet szpadel nie został wbity w ziemię, mimo że minęło już dziesięć miesięcy. Podejrzewam, że zadania z budżetu obywatelskiego na rok 2025 również nie zostaną wykonane w terminie. Dlaczego tak uważam? Otóż wszystko dzieje się za późno. Budżet obywatelski powinien być w całym budżecie gminy czymś wyjątkowym - szczególnym, jeśli chodzi o tempo i sposób realizacji zadań. To właśnie na niego patrzą mieszkańcy, którzy oczekują, że projekty wybrane w głosowaniu rzeczywiście zostaną zrealizowane. Dziś trudno przechodzić obojętnie wobec pytań mieszkańców, którym obiecywaliśmy konkretne inwestycje. Mamy październik, a na wielu placach nawet łopata nie została wbita...
Radny Marek Starczewski apelował, by w 2026 roku podejść do tematu inaczej: - Te zadania powinny być rozpoczynane możliwie jak najszybciej. Jeśli zakładamy, że są to inwestycje w trybie "zaprojektuj i wybuduj", to cała procedura - dokumentacja, praca biura projektowego, oceny zgodności, analiza odległości - musi być dokładna i terminowa. Ktoś ocenia te zadania i decyduje, czy spełniają kryteria, by mogły zostać dopuszczone do głosowania. Mam jednak wrażenie, że nie zawsze tak jest. Często mamy tylko tytuł zadania, ale nikt nie zagłębia się w szczegóły: gdzie dokładnie ma powstać, czy są odpowiednie odległości, czy można tam ustawić urządzenia zabawowe itp. To naprawdę wiele szczegółów, które trzeba brać pod uwagę. Osoby składające wnioski często są laikami w kwestiach projektowych - widzą miejsce, wiedzą, że to teren gminny, więc zakładają, że można tam coś zrealizować. Ktoś ze strony urzędu powinien to dokładnie sprawdzić, by uniknąć późniejszych problemów z odstępstwami czy pozwoleniami. Podejrzewam, że gmina tego nie robi, bo zadania często trafiają do biur projektowych, które wykonują prace "na odległość". Projektanci nie pojawiają się nawet na miejscu inwestycji, by zobaczyć teren na własne oczy. A potem zaczyna się procedura i nagle okazuje się, że trzeba uzyskać warunki zabudowy, pozwolenie na budowę itd. I wszystko się komplikuje. Wybrany zostaje wykonawca, przygotowywana jest umowa, a nagle następuje anulowanie postępowania. Mija kolejny czas, ogłasza się nowe postępowanie. O co tu chodzi? Dlaczego stosujemy takie procedury? Mamy październik, część zadań czeka na decyzję w Starostwie Powiatowym, a pojawiają się kolejne schody: tu za mała odległość, tam za duża, tu brak warunków zabudowy, tam słupek po złej stronie, a gdzie indziej za krótki opis. Miną kolejne miesiące, przyjdzie grudzień i podejrzewam, że projekty z budżetu obywatelskiego 2025 nie zostaną zrealizowane. Owszem, trafią na tzw. niewygasy i będą realizowane w kolejnym roku - z datą graniczną 30 czerwca 2026, bo tak stanowią przepisy, ale czy tak to powinno wyglądać? Moim zdaniem nie.
Starczewski podkreślał, że nie chodzi o wielomilionowe inwestycje, tylko proste projekty, za które - w jego opinii - urzędnicy zabierają się zbyt późno. Sugerował, by prace zaczynać maksymalnie na początku wiosny, a wtedy latem lub jesienią projekty zostaną zrealizowane. Pytał, czy to normalne, by takie "proste zadania" jak wiata integracyjna powstawały przez 1,5 roku albo dłużej.
- Musimy pokazać ludziom, że ich pomysły są sprawnie realizowane - apelował. - Nie chodzi mi tylko o Biskupice Oławskie, ale też o Dębinę, Miłoszyce i inne miejscowości. Komisje zajmujące się budżetem obywatelskim powinny dokładnie sprawdzać teren, na którym mają powstać inwestycje i już przed głosowaniem mieć świadomość, czy nie będzie formalnych przeszkód. A jeśli wiemy, że będą, to wskażmy wnioskodawcom inne lokalizacje - szanując tych, którzy projekty zgłosili i chodzili od domu do domu, zachęcając do głosowania.
Radnemu odpowiedział wiceburmistrz Michał Wolski: - Świat nie jest idealny i prowadzenie inwestycji nie zawsze przebiega tak, jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Niestety zwykle to nie wygląda w taki sposób, że rozplanujemy sobie najbliższych sześć miesięcy i w tym czasie wszyscy będą perfekcyjnie współpracować i wbijemy ten szpadel - o którym pan wielokrotnie wspominał - dokładnie w momencie, gdy będzie pan tam na niego czekał. Budżet obywatelski to wspaniała inicjatywa, z której możemy być dumni, ale ma ona swoją specyfikę, która utrudnia realizację zadań. Trzeba pamiętać, że wnioski do BO składają mieszkańcy, a nie budowlańcy czy projektanci. Już to powoduje pewne trudności techniczne i formalne. W tym roku dopuściliśmy do realizacji aż 17 zadań - to chyba rekord w historii budżetu obywatelskiego. A szczerze mówiąc, kiedy usiedliśmy do tych projektów, to technicznie i chłodno oceniając 90% z nich powinniśmy odrzucić. Dla porównania: Oława odrzuciła sześć z siedmiu i w tym roku głosują tam tylko na jedno zadanie. My mogliśmy pójść tą samą drogą, ale nie chcieliśmy. Zadania są złożone bardzo różnie - często nieidealnie - i to właśnie jest cecha tej inicjatywy. Taka już jej natura.
Tu warto sprostować słowa wiceburmistrza na temat Oławy. Początkowo faktycznie pozytywną weryfikację uzyskał tylko jeden (z dwunastu, a nie z siedmiu) projekt, ale po odwołaniach do ostatecznego głosowania dopuszczono trzy.
Michał Wolski mówił dalej: - Jeśli będziemy weryfikować wnioski bardzo ostro i restrykcyjnie, to tych zadań będzie niewiele Na przykład przy wiacie w Biskupicach Oławskich nie przewidziano doprowadzenia prądu. To są niuanse, ale przy 17 zadaniach zaakceptowanych w tym roku to naprawdę ogrom pracy. W Miłoszycach z kolei głosowaliśmy nad projektem, który ostatecznie realizujemy w zupełnie innym miejscu, niż planował wnioskodawca - bo w pierwotnej lokalizacji po prostu nie dało się tego zrobić. Każde takie zadanie to mnóstwo szczegółów, nad którymi spędzamy bardzo dużo czasu, by ostatecznie wszystko przełożyć na dokumentację i doprowadzić do realizacji.
W dalszej części swojej wypowiedzi zastępca Piotra Stajszczyka przyznał, że również nie jest zachwycony, że jest końcówka roku, a projekty nie zostały jeszcze zrealizowane. Podkreślał jednak, że taka jest inwestycyjna rzeczywistość.
- Realizujemy cztery wiaty: dwie wymagają pozwolenia, dwie są na zgłoszenie. Ich lokalizacje i charakter są na tyle różne, że - choć początkowo planowaliśmy zlecić je jednej firmie, by było taniej - nie dało się tego zrobić. Każdy obiekt ma swoją specyfikę, inne wymagania i inne uwarunkowania techniczne - tłumaczył Wolski. - Podobnie wygląda sprawa z cenami. W przypadku oświetlenia boiska "Czarnych" cena na etapie składania wniosku wydała się realna, więc przyjęliśmy projekt. Po ogłoszeniu przetargu zgłosiła się firma, która zaproponowała kwotę dwukrotnie wyższą. I w takiej sytuacji pojawia się dylemat - rezygnujemy z realizacji czy dzielimy zadanie na etapy? Wybieramy to drugie ze świadomością, że wygeneruje przejście przed dodatkowe procedury i sporządzenie kolejnych dokumentów. I tak w efekcie mamy pół roku "w plecy" w stosunku do pierwotnych założeń. Zdarza się też oczywiście, że przetarg musimy anulować. Zawsze zakładamy pewien budżet, ale jeśli stawki proponowane przez oferentów są znacznie wyższe, musimy przetarg unieważnić i spróbować ponownie. Pan radny jest doświadczonym samorządowcem i na pewno pamięta, że przez te wszystkie edycje budżetu obywatelskiego prawdopodobnie nie było takiej, w której każde zadanie udało się zrealizować w przeciągu roku. Zawsze pojawiały się jakieś problemy, a bywało nawet tak, że mieszkańcy musieli usłyszeć, że mimo wygranego głosowania dany projekt nie zostanie zrealizowany.
Na koniec wiceburmistrz Michał Wolski obiecał: - Dołożymy wszelkich starań, by wszystkie sześć zadań, które wygrały poprzednią edycję, zostało zrealizowanych. Gwarantuję, że tak się stanie. Być może później, niż byśmy chcieli, ale te inwestycję powstaną. Wyciągam wnioski także z tego roku i obiecuję, że pewnych błędów postaramy się już nie popełniać. Być może w przyszłym roku podobną rozmowę przeprowadzimy nie w pod koniec października, ale w sierpniu. Ten proces nie jest idealny - także z naszej strony zdarzają się błędy i pewne rzeczy można poprawić. Chciałbym, żebyśmy mogli już korzystać z tych wszystkich inwestycji, które wygrały w edycji 2025. Tym razem będziemy je jednak musieli dokończyć korzystając z "niewygasów".
Radny Marek Starczewski podsumował swoje wystąpienie, podkreślając, że jego intencją było zwrócenie uwagi na potrzebę usprawnienia realizacji zadań z budżetu obywatelskiego. Raz jeszcze zaznaczył, że to szczególna część budżetu gminy, wymagająca odpowiedniego podejścia i większej troski. Odniósł się do opóźnień i problemów z przetargami, ponownie wskazując, że część inwestycji mogła zostać wykonana szybciej. Zwrócił również uwagę na rosnące koszty materiałów budowlanych, które utrudniają precyzyjne planowanie wydatków i wyraził nadzieję, że w przyszłości prace związane z budżetem obywatelskim będą rozpoczynane wcześniej - już wiosną - co pozwoli na ich zakończenie w sezonie letnim.







Napisz komentarz
Komentarze