Telefon od Michała i wypełnienie formularza przypomniały mi o dwóch faktach. Jednym bardzo odległym, sprzed 60 lat, i drugim - bliższym. Ten odległy to rozmowa z moją o rok młodszą koleżanką ze Zwierzyńca - Józefą, która zwierzyła mi się kiedyś, że bardzo podoba się jej mój kolega z klasy - Michał. Nigdy mu o tym nie powiedziałem i mam głębokie przekonanie, że zrobiłem dobrze.
Fakt drugi to spotkanie kołomyjan-oławian z rodziny Karg w 1979 roku. Pisałem o nim w Biuletynie Informacyjnym Wrocławskiego Oddziału Miłośników Kołomyi "Pokucie" nr 37 z kwietnia 2011 r. Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty wspomnień:
*
Śledząc z oddali prężne działania środowiska kołomyjan we Wrocławiu, skupionego w Oddziale Miłośników Kołomyi "Pokucie", a także widoczne u jego członków dążenie do utrzymywania kontaktów, spotykania się, wspólnego odwiedzania Kołomyi - sądzę, że źródło tego ze wszech miar pozytywnego i pożądanego zjawiska socjologiczno-psychologicznego tkwi między innymi w bardzo silnych więzach rodzinnych i środowiskowych kresowian.
Do tej oceny skłania mnie m.in. przykład mojej rodziny ze strony matki - Marii Piskozub z domu Karg. To potomkowie: dzieci, wnuki i prawnuki Rozalii i Piotra Kargów (w Kołomyi zamieszkiwali przy ul. Legionów 176) postanowili w 1979 roku zorganizować zjazd rodzinny.
Rodzina była liczna, dziadkowie mieli pięciu synów i siedem córek. Odmiennie potoczyły się ich losy w 1945 r., bo każdego z braci rzuciły w inne strony Polski, zaś siostry, lgnące do mamy, wraz z nią przybyły do Oławy, która od początku była centrum pobytowym rodziny Kargów. To tutaj w miarę regularnie przyjeżdżali bracia z rodzinami, by odwiedzić matkę i siostry.
Napisz komentarz
Komentarze