W mieszkaniu babci przy ul. Krótkiej, tuż obok Rynku i ratusza, w każde święta Bożego Narodzenia, a także Wielkiej Nocy, spotykali się wszyscy kołomyjscy Kargowie, zarówno ci z Oławy, jak i przyjezdni. Tu dzieliliśmy się opłatkiem lub jajkiem, jedliśmy kutię lub szynkę (jeśli udało się ją kupić), kolędowaliśmy lub śpiewaliśmy pieśni wielkanocne.
Z Oławy wyjechałem w roku 1958, ale odwiedzałem rodzinę i miasto po kilka razy w roku. Niestety, w miarę upływu lat robię to coraz rzadziej, ale do tej pory jestem tu raz lub dwa w roku. Najczęściej zatrzymuję się u brata ciotecznego Floriana Karga i siłą rzeczy z nim najczęściej i najdłużej przebywam. W czasie jednego ze spotkań i wspominek zrodziła się myśl zorganizowania spotkania członków rodziny, wszystkich potomków Rozalii i Piotra.
Początkowo sądziłem, że choćby ze względów logistycznych pomysł nie ma szans realizacji, ale muszę przyznać, że nie doceniłem talentów organizacyjnych ciotecznego brata. Florian to dusza naszego licznego rodzeństwa, to on umacnia rodzinne więzy, zażyłości, organizuje pomoc w najróżniejszych sprawach, a przy tym, co nie jest bez znaczenia, jest przystojniakiem podobającym się płci pięknej. Florian zabrał się energicznie do dzieła, ustalono datę zjazdu na maj 1979 r. dokonano podziału ról, każdy z Kargów-oławian opiekował się jednym z Kargów przyjezdnych. Wydrukowano zaproszenia, rozesłano je i czekaliśmy na ustaloną datę.
W maju frekwencja dopisała, spotkały się trzy pokolenia kołomyjan i ich potomków z Oławy, a także Wrocławia, Ząbkowic Śląskich, Drezdenka, Procynia, Szczecina, Łodzi i Warszawy, w sumie około 55 osób.








Napisz komentarz
Komentarze