- Jak to się stało, że trafiłeś do tej szkoły?
- Nic się nie dzieje od razu. Edukacja jest moją pasją. Chodziłem do „Dwójki” przy ul. Rybackiej w Oławie. Wspominam tych 9 lat (zacząłem od zerówki) bardzo miło. Dzięki moim ulubionym nauczycielom odkryłem swoje zainteresowania: pani Wiesławie Gębce udało się zarazić mnie matematyką, Stanisław Konopacki i Mieczysław Turek zaszczepili zamiłowanie do sportu, a najwięcej zawdzięczam Romanowi Witkowskiemu - nauczycielowi historii. Ten przedmiot był moim ulubionym. Pewnie dlatego po liceum ekonomicznym poszedłem na studia historyczne, na Uniwersytecie Wrocławskim. Potem uczyłem historii w różnych wrocławskich szkołach niepublicznych. W końcu trafiłem do Towarzystwa Edukacji Bankowej „Edukacja”. Jestem dyrektorem tej szkoły, byłem jej nauczycielem i absolwentem, bo tu ukończyłem podyplomowe studia menedżerskie.
- Zdobyłeś więc komplet dokumentów, żeby zostać dyrektorem...
- Tak, ale nie tylko o dokumenty tu chodzi. Bardzo ważne są doświadczenie i pasja…
- Tej ostatniej to ci rzeczywiście nie brakuje. Chodzą słuchy, że więcej czasu spędzasz w szkole niż w domu...
- Może nie aż tak, ale faktem jest, że jestem w pracy praktycznie przez siedem dni w tygodniu. Czy spędzam więcej czasu w szkole niż w domu? To trudne pytanie, bo pracuję razem z żoną, która uczy w naszej szkole. Część domu mam w pracy, a w domu często rozmawiamy o naszej pracy, więc tak jakbyśmy część szkoły zabierali ze sobą do domu. Czasami trudno to rozgraniczyć.
Napisz komentarz
Komentarze