Dzień po tym wydarzeniu m.in. w mediach społecznościowych pojawiły się zarzuty o brak odpowiedzialności i narażanie zdrowia zwierząt, kierowane pod adresem organizatorów Dnia Otwartego. O sprawie pisaliśmy 2 października w 39 nr GP-WO w artykule pt. "Koordynator: - przed dnem otwartym sytuacja była inna ". Dwugłos, który pojawił się w tekście, pokazywał, że w oławskim schronisku rzeczywiście dzieje się coś niedobrego. Trudno też było się zorientować, kto za co tam odpowiada, bo informacje publikowane na dwóch, a nawet trzech profilach społecznościowych, powiązanych ze schroniskiem, momentami były sprzeczne. Jedni apelowali o pomoc w wyprowadzaniu psów, inni informowali, że schronisko jest zamknięte i obowiązuje zakaz odwiedzin. Widać, że wśród tych, którzy do tej pory zgodnie zajmowali się bezdomnymi zwierzętami w oławskim schronisku, jest jakiś problem. Nikt jednak oficjalnie nie chce na ten temat mówić. Nieoficjalnie wiemy natomiast, że toczy się spór o różne wizje funkcjonowania schroniska.
Co się zmieniło?
Po tym, jak przytulisko przekształcono w schronisko, czyli od czerwca 2024 roku, jego prowadzącym i nadzorującym z ramienia samorządu został Zarząd Dróg Miejskich i Zieleni. Jak mówi jego dyrektor Dariusz Poślad, to Zarząd odpowiada za wszystkie sprawy finansowo-techniczne, czyli w stu procentach finansuje schronisko i odpowiada za wszystkie remonty oraz naprawy, a także nadzoruje pod kątem prawnym. Nie zajmuje się natomiast przebywającymi tam zwierzętami. To zadanie - jak dotychczas - należy do podmiotu zewnętrznego, który wygrywa przetarg i do końca października tego roku jest nim firma Aksvet z Oławy. Czy to się zmieni - będzie zależało od wyniku nowego przetargu, który ma się rozstrzygnąć w najbliższym czasie.
Dyrektor Zarządu Dróg tłumaczy, że dotychczas przetargi na obsługę schroniska organizowało miasto, dlatego informacje o tym umieszczano na BIP UM Oława. Teraz przetarg organizuje ZDMiZ, więc informacja o przetargu jest na BIP ZDMiZ i na platformie ogólnopolskiej, więc "gdy ktoś chce, to znajdzie". - Poza tym telefonicznie informuję potencjalnych zainteresowanych i zachęcam do udziału w przetargu - mówi Dariusz Poślad. Gdy pytamy go, czy to znaczy, że zadzwonił np. do wszystkich przychodni weterynaryjnych w regionie, odpowiada, że tylko do tych, z którymi współpracują. Zatem do jednej? Pytamy, ale odpowiedzi nie udziela. Dodaje, że ofertę może złożyć każdy, nawet firma z Suwałk. Przetarg jest podzielony na dwie części i obie może wygrać jedna firma, jak to było dotychczas, albo dwie różne. Zapraszanie bezpośrednie firm do złożenia oferty jest standardową procedurą, tym bardziej jeśli firma świadczyła usługi i nie było uwag, co do jakości świadczonych usług. Nie ma możliwości, aby wszystkie firmy z kraju powiadomić o przetargu. Od zamieszczania przetargów jest ogólnokrajowa platforma zamówień publicznych, a nie ma obowiązku umieszczania informacji na stronie internetowej zamawiającego ani bezpośredniego powiadamiania. Dodatkowe powiadamianie o przetargu innymi środkami komunikacji to tylko dobra wola zamawiającego.
To, jak ma wyglądać codzienna opieka nad zwierzętami w schronisku, wynika między innymi z regulaminu przygotowanego przez ZDMiZ, który zawiera 11 punktów. Mówi on m. in. o tym, że opiekujący się zwierzętami ma: - zapewnić opiekę nad zwierzętom w godzinach pracy schroniska, nie mniej niż 8 godzin. Poza tymi godzinami mają być przyjęte środki organizacyjne lub techniczne, co według dyrektora oznacza np. kamery. Sprawujący opiekę nad zwierzętami mają informować weterynarza o przyjętych zwierzętach czy podejrzeniu choroby. Psy mają być karmione przynajmniej raz dziennie, a koty trzy razy dziennie lub mieć stały dostęp do pokarmu i wody. Opiekunowie mają też sprzątać i pilnować. Jeżeli chodzi o spacery z psami, to mają się one odbywać nie rzadziej niż dwa razy w tygodniu. Wymóg ten nie musi być spełniany w przypadku psów lękliwych, agresywnych i suk ze szczeniętami. To akurat byłaby bardzo duża zmiana w oławskim schronisku. Dotychczas dzięki współpracy z wolontariuszami psy były wyprowadzane dwa razy, ale dziennie, a nie tygodniowo. Gdyby schronisko obsługiwali tylko jego pracownicy ( obecnie to 3 osoby) byłoby to trudne.
Dyrektor - To nie hotel pięciogwiazdkowy tylko schronisko
Dyrektor ZDMiZ dodaje, że on nie ingeruje w zatrudnienie pracowników w schronisku. - To jest po stronie firmy, która wygrywa przetarg na opiekę nad zwierzętami - tłumaczy. - Obecnie to firma Aksvet wyznacza osoby do obsługi weterynaryjnej i pracowników do obsługi schroniska. Wystawiają nam faktury, a my co miesiąc za nie płacimy. Ja jako opiekun schroniska mogę tam pojechać i sprawdzić, czy pracownik wykonuje swoje obowiązku, ale za tych pracowników odpowiada firma Aksvet. Od nich też zależy, ile osób zatrudnią. Mnie to nie interesuje. Mają spełnić wymagania, o których wspomniałem, a ile osób to robi, to od nich zależy. My płacimy za wykonane zadanie. Czy będzie tam koordynator czy manager i kto to jest, to też nas nie interesuje. Firma Aksvet jest duża, więc dla mnie logiczne jest, że wyznaczały sobie do takiej roli kogoś swojego. Osobę, która w ich imieniu będzie kontrolowała to schronisko, bo - nie oszukujmy się - nadzór zawsze musi być.
Dariusz Poślad potwierdza, że spotkał się ostatnio z wolontariuszami nie tylko w związku z ostatnim doniesieniami, że w schronisku źle się dzieje. Jego zdaniem w mieście działają różne prywatne facebookowe grupy i stowarzyszenia, które zwołują ludzi nie wiadomo do czego. Nie wiadomo do końca też, w jakim naprawdę celu powstały i powstają.
- To nie jest dobre i staramy się to uporządkować - mówi. - Ostatnio była u mnie cała ekipa wolontariuszy, którzy chcieliby przejąć schronisko, była ostra rozmowa i powiedziałem im, że jeżeli uważają, że zapewnią zwierzętom lepszą opiekę, to mogą wziąć udział w przetargu. Ja na nikogo się nie zamykam, ale wszystko musi być zgodne z wymogami. Nie może być tak, że jakaś grupa przyjdzie i będzie pouczać pracowników czy innych, że pieski mają być karmione tak, a nie inaczej, a kotki być w tym, a nie innym miejscu. No, sorry, to nie jest hotel pięciogwiazdkowy, tylko schronisko, gdzie wiadomo jakie są standardy i są one zgodne z tymi, które są przyjęte w kraju.
Zdaniem dyrektora spory, które pojawiły się w schronisku, są wynikiem tego, że jest tam za dużo różnych grup, które chcą udowodnić, kto wie lepiej jak opiekować się zwierzętami i jest ważniejszy. Tymczasem według niego żadne stowarzyszenia nie są w schronisku potrzebne, bo ZDMiZ w stu procentach pokrywa potrzeby schroniska. - Jeżeli jest ktoś, kto czuje się wolontariuszem i chciałby coś ekstra od siebie dać, to nie mam nic przeciwko temu - dodaje. - Może przychodzić wieczorami i pomagać, ale na naszych zasadach. To musi być uregulowane umową, a nie, że ktoś sobie przyjdzie i będzie robił w schronisko to, co mu się podoba, bo uważa, że my źle to robimy. Nie. Nie może nam niczego narzucać i zarzucać, że opieka jest nie taka. Opieka jest, jaka jest. Nie zatrudniamy tu nikogo na dwie, trzy zmiany. Nie ma wieczornych spacerów. Jeżeli ktoś chce ekstra wyprowadzać psy, to dobrze, ale musimy się w tym temacie porozumieć i wolontariusze muszą zrozumieć, że będzie się to odbywało na naszych zasadach.
Dyrektor dodaje, że stan obecny wprowadza niepotrzebne zamieszanie, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Wierzy jednak, że uda się wypracować konsensus.
Zapewne będzie to łatwiejsze po rozstrzygnięciu przetargu na opiekę nad zwierzętami. 10 października odbyło się otwarcie ofert. Jak powiedział nam dyrektor Poślad, wpłynęły dwie oferty, które są obecnie weryfikowane.
O obecnej pracy schroniska oraz stowarzyszeniu "Podaj Łapę" chcieliśmy porozmawiać z jego przedstawicielką, ale nie chciała rozmawiać. Komentarza odmówiła także obecna koordynator oławskiego schroniska.







Napisz komentarz
Komentarze