Swój pobyt na zsyłce spędziliśmy w kilku miejscowościach rejonu Czarsk, w obłasti semipałatyńskiej. Od grudnia 1942 do końca kwietnia 1945 mieszkaliśmy i pracowaliśmy w bazie firmy "Zagotskot", w maleńkiej osadzie Suurły. Mama jako stróż nocny, a ja przeważnie pasłem bydło. Byliśmy tam jedynymi Polakami. Rosjanami byli tylko kierownik naszej bazy oraz zawiadowca stacyjki kolejowej i ich rodziny. Ponadto mieszkało tam kilka rodzin kazachskich, Niemców nadwołżańskich oraz parę rodzin czeczeńskich, również zesłanych do Kazachstanu, jak Polaków.
W Suurłach byliśmy odcięci od świata i świeżych wiadomości. Nie było tam radiowęzła ani elektryczności. Gazety docierały do nas okazyjnie i z wielkim opóźnieniem. Czasem jeździłem do odległego o 20 km Czarska i przywoziłem stosunkowo świeże wiadomości: najpierw o powstaniu w ZSRR Związku Patriotów Polskich, pod przewodnictwem Wandy Wasilewskiej w 1943, później o utworzeniu Pierwszej Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kościuszki, następnie o jej walce pod Lenino, a także o tym, że znów jesteśmy sojusznikami Sowietów (bo przestaliśmy być po wyjściu z ZSRR Armii Andersa). Czasem przywoziłem wydawane przez ZPP gazety - "Nowe widnokręgi" i Wolna Polska" - oraz gazety sowieckie, z informacjami o wyzwalaniu kolejnych miast w ZSRR i o zbliżaniu się Armii Czerwonej do granic Polski.
- Już niedługo Polacy będą wracać do kraju, a o nas w Suurłach zapomną - mówiła mama. - Muszę pojechać do Czarska i zapisać się do Związku Patriotów Polskich, chociaż ten związek jest jakiś dziwny, chyba komunistyczny.
Napisz komentarz
Komentarze