Każdy, kto znał Jana Markiewicza, wspomina, że był to człowiek niezwykle otwarty i życzliwy. Tryskał humorem i nie tracił pogody ducha, nie unikał ludzi, nigdy też nie narzekał. Jednak trauma, związana z pobytem w obozach koncentracyjnych, odcisnęła piętno na całym jego życiu. Często prześladowały go koszmary, miewał też stany lękowe, nie lubił gdy ktoś mówił po niemiecku. W latach siedemdziesiątych odbywały się procesy załogi obozów, w których on przebywał. Nie chciał stanąć twarzą w twarz z oprawcami, ale zgodził się kilkakrotnie na zeznania w oławskim sądzie, skąd wysyłano je na rozprawy. Jego opowieści bardzo wzruszały przesłuchujących. Najbliżsi wspominają, że powrót do tych przeżyć nie był łatwy również dla niego. Nie chciał opowiadać o szczegółach swoich obozowych przeżyć.
Jan Markiewicz zmarł 11 stycznia 2004, spoczął na oławskim cmentarzu przy ulicy Zwierzynieckiej.
- Kiedyś robiłem porządek w domu i odnalazłem w szafie pasiak - wspomina syn. - Tato poinformował mnie, że to oryginalny strój, przywiózł go z ostatniego obozu, w którym był więziony. Na piersi widnieje numer więźnia. Dawno temu ojciec rozmawiał z panią Niną Kordys, dyrektorem Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Oławie. Wtedy umówili się, że jak powstanie oddział muzealny, to on odda do niego swój pasiak. Po remoncie ratusza, w którym znalazła swoje miejsce Izba Muzealna Ziemi Oławskiej, trafił tam pasiak mego ojca, zgodnie z jego wolą. Zależy mi na tym, aby ten eksponat służył przekazywaniu wiedzy młodym pokoleniom. Ważne jest to żeby ludzie, którzy nie zaznali okrucieństw wojny, wiedzieli, że ten ubiór nie jest zwykłą piżamą...
Tekst i fot.: Piotr Turek [email protected]
Fotografie archiwalne ze zbiorów Kajetana Markiewicza
Napisz komentarz
Komentarze